TURNIEJ ZAKOCHAJ SIĘ W MIKŚCIE
TURNIEJ ZAKOCHAJ SIĘ W MIKŚCIE
Jest coś takiego w organizacji turniejów co mnie niesamowicie mówiąc kolokwialnie kręci.
Zawsze zaczyna się od pomysłu na nazwę, detale wizualizacyjne plakatu( specjalne podziękowania dla Anity, która moje pomysły na plakaty ubiera w artystyczne arcydzieła), koncepcja na grę, dobór uczestników, przekąsek, nagród itd. Po nitce do kłębka, powstaje projekt skończony i wdrożony. To mi zostało z pracy w korporacji, zadaniowość, bo tuż po skończonym turnieju, dosłownie jak tylko wróciłam do domu, zrodziła się w mojej głowie nowa koncepcja. Implus do mózgu wysłany, proces kreowania nowego turnieju rozpoczęty. Ale zanim odbędzie się nowy, dzisiaj moje subiektywne sprawozdanie z ostatniego turnieju mikstowego ZAKOCHAJ SIĘ W MIKŚCIE.
W latach szkolnych pierwszy dzień wiosny obchodziliśmy na wiele sposobów, dzień wagarowicza, topienia marzanny ,dzień zakochanych, dzień tulipanów?
To te wspomnienia zainspirowały mnie do połączenia tych wszystkich elementów i stały się podwaliną turnieju.
Były zakochane pary, były piękne tulipany, czuliśmy się jak na odjazdowych wagarach od obowiązków, nie topiliśmy tylko marzanny?, ale przede wszystkim było dużo grania w tenisa.
W turnieju wzięły udział 32 osoby, 16 par mikstowych, fajnych ludzi, świetnie grających w tenisa.
Zaprosiłam na turniej sprawdzonych znajomych ze Śląska i Krakowa, ale też parę nowych, świeżutkich znajomych?Intuicja, że ci akurat ludzie się polubią i zaiskrzy między nimi mnie nie zawiodła, towarzyska atmosfera była świetna.
Część par to zgrane pary mikstowe, ale byli też debiutanci, którzy po raz pierwszy grali ze sobą i szło im bardzo dobrze, a jedna z takich par, Viktoria i Tomek swój debiut turniejowy skończyła dopiero w półfinale! A druga Ania i Jaromir wygrała turniej pocieszenia. Gratulacje!
Mecze grupowe były bardzo zacięte i trwały troszkę dłużej niż zaplanowałam, ale warto było na to popatrzeć. Zaangażowanie, determinacja do ostatniej piłki, jeden kolega upadł na kolana i solidnie je obdarł, emocje sportowe były mocno wyśrubowane , nawet trzeba było je podczas jednego meczu studzić? A na kortach przede wszystkim rządził tenis, w najlepszym wydaniu, poziom gier był bardzo wysoki, zagrania, piłki i akcje turniejowe były warte tzw.stadionów świata. Szkoda, że w obecnych pandemicznych czasach nie może być na turniejach publiczności, bo gra zasługiwała na aplauz i głośne brawa.
Po fazie grupowej, dwie pary z pierwszych miejscy w grupach awansowały do turnieju głównego, pozostałe grały turniej pocieszenia. Faworyci nie zawiedli, w finale znaleźli się Marysia z Danielem i Agata z Gregiem. Wygrali Ślązacy, Agata i Greg, gratulacje! Muszę się pochwalić , że ja z moim partnerem mikstowym Mariuszem mieliśmy przyjemność grać mecz grupowy z Marysią i Danielem i po bardzo wyrównanej walce, udało nam się pokonać tą sympatyczną parę finalistów.
Meczu o trzecie miejsce nie było, więc dwie pary zajęły je ex aequo Ania z Radkiem i wspomniana wcześniej para debiutantów Viktoria i Tomek.
W turnieju pocieszenia w finale wygrali krakowiacy Ania i Jaromir pokonując po pięknym meczu Sonię i Mirka ze Śląska.
Każda z par zagrała minimum cztery mecze, można było się solidnie nagrać, finaliści skończyli dopiero późnym wieczorem i w ogóle nie wyglądali na zmęczonych?
Podczas turnieju oprócz nagród za pierwsze miejsca , przyznałam kilka wyróżnień i tak:
ZAWODNICZKĄ MVP TURNIEJU została Iza, najmłodsza i przemiła uczestniczka, grająca piękny technicznie tenis
ZAWODNIKIEM MVP TURNIEJU został Darek za świetne, kończące woleje, taktyczne rozwiązania meczowe i gentlemanstwo.
NAGRODA FAIR PLAY powędrowała do Teresy, za całokształt postawy turniejowej
NADZIEJĄ TENISA został Filip, najmłodszy uczestnik turnieju, jak głowa będzie spokojna podczas meczów to przyszłość przed Tobą świetlana chłopaku
Przyznałam też kilka bardziej osobistych wyróżnień, dla Ani za pyszny sernik, dla Radka za muzykę, dla Marka za koordynację mobilną towarzystwa ze Śląska oraz za pomoc w sprzątaniu, dla Grzesia L za bycie duszą moich wszystkich turniejów i dla G! za zaangażowanie oraz dużą pomoc w ogarnięciu wielu około turniejowych tematów na czele z tabelkami.
Dziękuję wszystkim Uczestniczkom i Uczestnikom turnieju, to było niepowtarzalne popołudnie i wieczór. Prawie nie mamy zdjęć?, nie było czasu ich robić , bo tak byliśmy zaangażowani we wspólne granie, pochłonięci wiosenną atmosferą i zapachem różowych tulipanów. To był zaszczyt Was gościć, do zobaczenia na następnym turnieju, tym razem singlowym MAJOWE WIBRACJE, szczegóły wkrótce.
TYLKO MNIE ZAPROŚ DO MIKSTA
TYLKO MNIE ZAPROŚ DO MIKSTA
Jako całkowicie początkująca tenisistka zaczęłam jeździć na turnieje, wyjazdy towarzyskie z tenisistkami i tenisistami skupionymi wokół fundacji Tennis Open. Od razu z większością osób poczuliśmy, że odbieramy na tych samych falach, wspólny czas spędzaliśmy znakomicie towarzysko, jednak kluczowym elementem naszych spotkań były tenisowe rozgrywki. W singlu zbierałam solidne baty, ale coś tam już z tej gry rozumiałam, za to miksty to była dla mnie kompletna abstrakcja, więc potrzebny był mi partner do miksta, który udźwignie mój talent
?
Na pierwszy turniej miksta w Pszczynie, jako mój partner stawił się Piotrek, podjął wyzwanie.
Znakomicie serwował i ciągnął naszą parę jak mógł . Przeciwników w grupie mieliśmy trudnych, jedna para, zgrane deblowe małżeństwo, druga w składzie miała trenera tenisa, dlatego ugranie kilku gemów w meczach przeciwko nim, uważam za spory sukces, bo o deblu dalej nic nie wiedziałam. Z Piotrkiem dobrze się bawiliśmy, do dziś się kolegujemy, żadnej presji, nic nie mieliśmy do stracenia, a całkiem sporo do zyskania, w drabince pocieszenia prawie wygraliśmy mecz.
W kwietniu 2019 r. pojechaliśmy z Tennis Open na obóz tenisowy do Turcji. I tam nastąpił przełom w mojej grze deblowej…zawdzięczam go dwóm wspaniałym tenisistom.
Radim, najlepszy technicznie z obecnych tam tenisistów, gracz perfekcyjny, dostał na skutek losowania ( Andrzejku, ach te Twoje legendarne losowania ?) mnie do pary w mikście.
Radim to człowiek z ogromną klasą, talentem i łagodnością, jak on chwalił moją grę i każde zagranie, które mi wyszło. Dawał mi komfort popełniania błędów, mecze przegraliśmy, ale były dosyć wyrównane, jeden dopiero po tie-breaku. Radim dał mi bardzo duże wsparcie mentalne , on wie o czym mówię? Zrobiło mi się przykro na skutek niezamierzonego, ale jednak, zachowania koleżanki na korcie, on to wychwycił i powiedział mi coś takiego, co niesamowicie dodało mi skrzydeł i niesie mnie do dziś.
Drugim moim partnerem mikstowym w Turcji, również na skutek losowania, został Darek, z którym dość gładko wygraliśmy dwa mecze i rozpędzeni tym sukcesem, po powrocie do Polski, na dwóch turniejach mikstowych stanęliśmy na podium i zdobyliśmy statuetki.
Darek gra świetnie, ale przede wszystkim to bardzo fajny człowiek, sprawił, że pokochałam miksta. Energia gry mieszanej jest świetna. Szkoda, że mamy daleko do siebie i rzadko udaje nam się grać razem, ale obiecuję na wiosnę wreszcie przyjadę do Red Habanero ?
Zagrałam też dwa turnieje mikstowe w Mysłowicach w parze z Radkiem , znakomitym lekkoatletą, mistrzem biegów przez płotki. Radek szlifował moją technikę biegową podczas wspólnych treningów i tak od słowa do słowa okazało się, że też zaczął grać w tenisa. No to pojechaliśmy powalczyć do przyjaciół na Śląsk, mecze przegraliśmy, ale Radek ma duszę i ciało sportowca, więc nie było odpuszczania, walka i determinacja do ostatniej piłki.
Mój aktualny partner mikstowy Mariusz zawodnik na poziomie pro, jest ostry, konkretny, lubi rywalizację, lubi wygrywać i nie wybacza błędów? Uczy mnie taktyki i sprytu w meczach, rozwijam się przy nim bardzo jako tenisistka. Słowo klucz Mariusza to koncentracja, a że ja lubię odjechać często myślami, to Mariusz musi mnie cały czas pilnować. Mam nadzieję ,że z każdym naszym wspólnym meczem będzie ze mnie bardziej zadowolony, stanę się pewniejszym ogniwem naszej mikstowej pary i coraz więcej meczów będziemy wygrywać.
Jak kiedyś powiedział mój kolega Greg, świetny tenisista, za jakiś czas będą się Kasia ustawiać do Ciebie w kolejce chętni na grę w miksta w parze z Tobą. Minęły od tych słów już prawie dwa lata…, może kolejki na razie nie ma, ale coś tam drgnęło ?
Moi wszyscy dotychczasowi partnerzy są bardzo dobrymi, zaawansowanymi tenisistami co daje mi duży komfort gry. Wiem, że to panowie biorą na siebie większą odpowiedzialność za przebieg naszych meczy, mam margines dla moich błędów, a jednocześnie ambicjonalnie staram się przy nich grać najlepiej jak potrafię, żeby mieli we mnie solidne wsparcie. I fragmentami w naszych meczach to mi się udaje, jeszcze tylko większa pewność, zdecydowanie i dzikość na siatce i będzie dobrze.
Turnieje mikstowe, sparingi mikstowe to jest ostatnio moja ulubiona forma spędzania czasu na korcie. Wymieszana energia damska i męska, testosteron złagodzony delikatnością, towarzyska atmosfera, niezobowiązujące żarty, lekkość, a przy tym kawał porządnego tenisa, po prostu idealnie. Do miksta potrzeba dwojga…i naprawdę można się zakochać …O czym przekonamy się w gronie fantastycznych znajomych tenisistek i tenisistów już 20 marca na turnieju ZAKOCHAJ SIĘ W MIKŚCIE.
SINGIEL,DEBEL, A MOŻE MIKST?
SINGIEL, DEBEL, A MOŻE MIKST?
Amatorską przygodę z tenisem zaczęłam jak większość tenisistów od rozgrywek singlowych. To jest pierwszy, naturalny wybór, po opanowaniu podstawowej techniki zagrań, stajemy do rywalizacji w meczach gry pojedynczej. Sama po jednej stronie kortu, przeciwniczka po drugiej, wszystko na moich barkach i w moich rękach, odpowiadam tylko przed sobą, siebie rozliczam, chwalę lub ganie. Mecze singlowe są bardzo wymagające, pod względem fizycznym, można nabić trochę kilometrów i nieźle się napocić, pod względem technicznym, nie ma przerwy w serwowaniu, używasz wszelkich możliwych zagrań na swoim najwyższym poziomie oraz mentalnym, od naszej głowy zależy dramaturgia i przebieg meczu. Singiel jest indywidualny i najbardziej popularny wśród tenisistów, pokutuje też opinia zaczerpnięta z zawodowego tenisa, że gra pojedyncza jest trudniejsza, bardziej prestiżowa od gry podwójnej i że singlista jest lepszym tenisistą niż deblista. Część z nas amatorów pozostaje tylko w rozgrywkach singlowych na lata albo na zawsze. Spora jednak część łączy rozgrywki singlowe z deblowymi i na przekór teorii o wyższości singla nad deblem, udowadnia, że w obydwu tych rozgrywkach można być mistrzem.
Swoją przygodę z deblem zaczęłam, tworząc jakiś czas temu Giebułtów Tenis Ladies, czyli grupę tenisistek deblistek. W październikowe słoneczne popołudnie w 2019 w T&CC, zainaugurowałyśmy z Anitą, Gabrysią i Ritą nasze kultowe rozgrywki deblowe, które stały się naszą co tygodniową tradycją przez ponad rok. Podczas naszego pierwszego meczu wzbudziłyśmy aplauz grających obok tenisistów i trenerów?
O deblu za wiele wtedy nie wiedziałyśmy, ani jak się ustawiać, ani jak poruszać na korcie czy wreszcie jak się płynnie ze sobą podczas gry komunikować. Ale po wielu tygodniach regularnych spotkań na korcie, grupa się rozrosła do kilkunastu dziewczyn i nasza gra zaczęła przypominać debla. Kluczowa była też serdeczna atmosfera naszych spotkań, obowiązkowo sukienki?, dużo śmiechu i zdjęcia po każdym meczu.
Czy debel jest mniej wymagający, łatwiejszy? Na pewno fizycznie i kondycyjnie tak, odpowiadasz na korcie tylko za połowę powierzchni, nie ma tyle biegania.
Ale już na poziomie samej gry i aspektu mentalnego polemizowałabym.
W deblu ważny jest cały wachlarz technicznych uderzeń, serwis musi być bardzo precyzyjny, używa się dużo woleja, skrótów, smeczy, gry kątowej i liniowej, a wszystko to z wyczuciem, myśleniem, gdzie zagrać, żeby przechytrzyć dwie osoby po drugiej stronie siatki.
Gra się z partnerką/partnerem , tworzy się zespół, który razem odpowiada za przebieg i wynik meczu, żeby się zgrać na poziomie komunikacji, taktyki, wzajemnego uzupełniania i szacunku, potrzeba trochę czasu i patrzenia w jednym kierunku. W tym aspekcie, debel jest dużo trudniejszy od singla. Nie sprawdza się tu przysłowie, co dwie głowy to nie jedna, bo żeby ułożyć i okiełznać dwie tenisowe głowy potrzeba dużo więcej pracy i cierpliwości niż w ułożeniu jednej. W świecie zawodowego tenisa mamy wiele przykładów rotacji i burzliwych rozstań wśród par deblowych, podobnie jest u nas amatorów.
Warto jednak w debla grać, bo umiejętności deblowe są potem nieocenione w grze singlowej, szczególnie w grze na siatce. Dodatkowo najlepiej zgrane pary deblowe są w stanie ograć z łatwością dwójkę przypadkowo dobranych singlistów, nawet teoretycznie dużo lepszych w grze pojedynczej.
Na tym polega sekret debla i jego urok, wzajemna współpraca drużynowa daje znakomite efekty. Wizualnie debel jest też przyjemny dla oka, tenisiści poruszają się na korcie , jak po sznurku albo szachownicy w każdym kierunku, jestem fanką grania i oglądania debla, ale prawdziwą moją miłością jest jego mieszana odmiana, czyli mikst.
Mikst to jest to! Mieszanka energii damskiej yin i męskiej yang razem na korcie, spotykają się , żeby stoczyć meczowy pojedynek. Zasady takie same jak w deblu, a jednak koloryt i dynamika gry zupełnie inne. Aspekt towarzyskich gierek, flirtów, żartów, szarmancji panów, szczególnie jak nas oszczędzają z mocą swojego serwisu?, sprawia, że mikst jest niepowtarzalny.
Podczas miksta można się pokłócić z partnerem, ze trzy razy?potem pogodzić, albo i nie?,znam też takich, którzy się dzięki mikstowi zakochali ?, ale przede wszystkim podczas miksta można się znakomicie bawić.
Gdybym musiała wybrać czy singiel czy debel czy mikst, byłoby mi bardzo ciężko, bo regularnie grywam we wszystkich tych rozgrywkach i wszystkie bardzo lubię, ale gdybym naprawdę musiała?, to mimo miłości do miksta, wybrałabym jako życiowa indywidualistka, singla, bo od początku do końca wszystko jest w nim wyłącznie w moich rękach, przynajmniej po jednej stronie siatki…