ROZSTANIA I POWROTY

ROZSTANIA I POWROTY

Stary rok za nami, od kilkunastu dni panuje nowy 2023. Trwa czas bilansów, podsumowań, snucia planów, celów i postanowień. Magia liczb, przełomów napędzana odwiecznym lękiem egzystencjonalnym i niepewnością  jutra jest pożywką dla wszelkiej maści lekarzy ciał i dusz. Wielu z nas skorzysta z ich pomocy, będziemy czytać mądre poradniki, kupimy karnet na siłownie, obiecamy sobie bycie bardziej uważnymi  na potrzeby słabszych, natury, zaadoptujemy psa, co odważniejsi postanowią rzucić palenie, męża lub prace i wyjechać w przysłowiowe Bieszczady. Około marca, jak nie wcześniej , z pierwszym wiosennym słońcem przyjdzie jednak otrzeźwienie, śmiałe plany okażą się jakieś takie miałkie, tydzień za tygodniem będzie mijał  szybko, nowy rok stanie się całkiem już stary i wszystko wróci na znane tory, bezpiecznego dryfowania w koleinach życia. Ale nie u nas tenisistów, my mamy inaczej.

Do tego, żeby coś zmienić nie potrzeba granicznej daty. Proces zmiany, zazwyczaj jest żmudny, długotrwały i bolesny, ale podobno hartuje 😉. Każdego dnia, krok po kroku robimy coś powoli , regularnie, aż staje się stylem życia. Dostrzegamy sens w tej powtarzalności, a efekty przebijają najśmielsze oczekiwania.

Zwycięstwa w turniejach wielkoszlemowych, seryjne wygrywanie meczy nie jest wynikiem postanowień noworocznych, tylko wielu lat treningów.

Rok 2022 dla polskiego tenisa był po prostu oszałamiający, o tym czego dokonała „Gówniara z paletką” napisano już wszystko, dla Igi Świątek przysłowiowe niebo jest granicą. Co ta dziewczyna sobie teraz myśli, co planuje, nad czym pracuje, co chce zmienić czy udoskonalić wie tylko ona sama, a że jest pełnokrwistą sportsmenką o tym, że nie spocznie na laurach jestem przekonana. 

 Sukcesy naszej tenisistki napędzają nasz amatorski świat tenisa, powstają nowe obiekty, organizowane jest mnóstwo turniejów, o różnych formułach, jednym słowem dzieje się. Jedno się nie zmienia, nam amatorom wydaje się, że gramy jak zawodowcy 😉

Otacza mnie spore grono takich samych pasjonatów tenisa jak ja, wielu z nas jest na przysłowiowym zakręcie 😉

Regularne, żmudne treningi, doskonalenie techniki jednym wychodzi znakomicie, innym nie wychodzi wcale, inni jeszcze kręcą się w kółko i nie widzą żadnego większego progresu. Zmieniamy trenerów, rakiety, naciągi, filozofie, pracujemy nad aspektem mentalnym, taktyką  …a potem ogrywa nas ktoś, kto nie ma trenera, nie ma doświadczenia w rozgrywaniu meczy, nie ma nawet profesjonalnej torby tenisowej 😉. I ot tak sobie  przychodzi na kort, z czystą głową, bez obciążeń, bez oczekiwań, gra i wygrywa.

W zawodowym tenisie, nie ma mowy, żeby ktoś technicznie nie umiał grać, oczywiście jedni robią to lepiej , inni gorzej, ale pewne standardy tenisowego ruchu, uderzenia, pracy na nogach są czymś absolutnie wymaganym, tenisowym abecadłem. W  tenisie amatorskim jest zupełnie inaczej.

Spotykam  tenisistów którzy grają pięknie technicznie, ale cóż i oni czasem przegrywają z freestylowcami 😉.

Ja się już na to przestałam obrażać 😉, doszłam do finału prestiżowej w Krakowie ligii  , a oglądając ten mecz na yt, widzę tam siebie grającą bardzo słabiutko technicznie… , a jednak… gram w finale. Pamiętam za to jakie piękne emocje mi wtedy towarzyszyły i jaka wola walki.

Jeszcze mam nadzieję, że poprawie swoją technikę, bardzo mocno nad tym pracuję, frustruję się, bo nie wychodzi, bo jest już dobrze, a za chwilę znowu  krok w tył. Mimo to, wierzę, wciąż wierzę, że się uda i z dumą będę mogła oglądać swoje płynne technicznie zagrania.

Pisałam kiedyś felieton o tym,  że dylemat tenisisty amatora często rozgrywa się między grać ładnie i zwyciężać a  grać ładnie i przegrywać, a może grać brzydko i wygrywać, takie  błędne koło, napędzane naszymi oczekiwaniami i ograniczeniami.

 Jedno jest pewne, prawie każdy z nas chciałby grać dobrze, ładnie i zwyciężać , ale to jest dane tylko nielicznym amatorom, którzy oprócz systematyczności i regularności, mają trochę więcej szczęścia i talentu. 

Reszcie pozostaje  pasja do tenisa, dla której jesteśmy w stanie grać bladym świtem albo pół nocy, rywalizować z dużo lepszymi, wciąż wierząc, że tym razem, w tym sezonie to już na pewno wygramy większość meczy, że nauczymy się serwować z rotacją 😉i w ogóle, że ten rok będzie nasz 😉

Należą nam się wszystkim oklaski, za to, że mimo naszych ograniczeń próbujemy i trwamy w tych noworocznych postanowieniach kolejny już rok 😉,  że te zakręty nas tylko wzmacniają, chwilowe rozstania i obrażania się na tenisa, kończą się spektakularnym i szczęśliwym powrotem. Nie zawieszamy rakiet na kołku, 2023 zapowiada się tak samo pięknie jak 2022, będzie grane, grane z pasją !