MURRAY-TSITSIPAS GATE
MURRAY-TSITSIPAS GATE
Od kilku dni trwa ostatni tegoroczny turniej Wielkiego Szlema, US OPEN, w mieście, w którym udać może się wszystko i które nigdy nie śpi, w Nowym Jorku. Obrońca tytułu Dominic Thiem z powodu kontuzji niestety nie przyjechał na Flushing Meadows, ząbki na zdobycie poczwórnej wielkoszlemowej korony ostrzy sobie oczywiście Novak Djokovic. Tytułu w singlu kobiet bronić będzie Naomi Osaka.
Początek turnieju, po pierwszej rundzie bez większych niespodzianek, faworyci wygrywają, ale poza tenisem dzieją się w Nowym Jorku podczas meczy historie, które rozpalają świat.
Zacznę od stylizacji, ktoś kto zaprojektował bezkształtne sukienki dużej firmy odzieżowej na tegoroczną edycję turnieju, kompletnie nie trafił, ani krojem ani kolorami. Sporo dyskusji na forach tenisowych jest teraz o tym i oczywiście wiadomo, że nie szata zdobi człowieka, ale te szaty nie zdobią zdecydowanie. Sukienki jednak to tylko estetyczny problemik, bo prawdziwa afera zrobiła się po meczu Andy Murraya ze Stefanosem Tsitsipasem. Mecz był świetny, pięć zaciętych setów, prawie pięć godzin gry…Kibicowałam Andy Murreyowi, z sympatii i też dlatego, że Tsitsipasa tak bardzo nie lubię, z tych młodszych tenisistów to jestem w fan clubie Zvereva😉
Mecz wygrał Tsitsipas, ale wcześniej wziął dwie przerwy toaletowe dłuższe niż zwykle biorą tenisiści. Czy zrobił to celowo, żeby wybić z gry Murraya, czy rzeczywiście miał fizjologiczną potrzebę, to wie tylko on, niestety dla widowiska tenisowego to miało swoje konsekwencje. Bardzo chłodne pomeczowe pożegnanie panów, duża dezaprobata ze strony Murraya i słowa o braku szacunku. No a potem jeszcze twitter i wirtualny świat pochłonęły na dobre wszystkich fanów tenisa. Murray napisał ironicznie, że wizyty w toalecie Tsitsipasa zajęły mu więcej czasu niż lot Bazosa w kosmos…Sztab Tsitsipasa odpowiedział, że takie słowa ze strony takiej legendy to słabo…No i właśnie…Zasadnicze pytanie brzmi, czy gdyby Murray wygrał to podnosiłby sprawę tych przerw?… Myślę , że tak , Murray to trochę inna szkoła tenisa niż Greg.Stawiając sprawę obiektywnie, Tsitsipas nie zrobił niczego nagannego, ale Murray odebrał to jako element taktyki, poigrywania, lekceważenia. Może Sir Andy jest przewrażliwiony, a może Tsitsipas doskonale wiedział, jak wygrać ten mecz nie tylko na korcie.
Zawsze takie sytuacje przekładam na nasz amatorski świat. Ostatnie tygodnie spędzam głównie na graniu meczy ligowych, nadrabiam zaległości, nie mam czasu na normalny trening, tylko mecz za meczem. To jest konsekwencja tego, ze zapisałam się do trzech różnych lig i czasowo to się niestety nie spina, ale za to jest potężny materiał na felietony…
Miałam w poniedziałek mecz w lidze, którą oceniam bardzo wysoko, za dobór zaawansowania uczestniczek zgodny z poziomem grupy. No i trafiłam na przeciwniczkę, z którą od początku chemii nie było. Zarezerwowała tylko półtorej godziny na mecz, gdy spokojnie próbowałam z nią na początku towarzysko rozmawiać, odpowiadała raczej półsłówkami i że jej ten czas zawsze wystarcza na mecze. Generalnie, to dziewczyna z typu, który kiedyś opisałam w felietonie, typ toksyczny, czyli taki, który robi ci łaskawie zaszczyt, że z tobą gra. Z gemu na gem było coraz mniej przyjemnie, tenis nie mający za wiele wspólnego z tenisem, balon, krótka piłka i gemy uciekały na konto przeciwniczki. Pomiędzy gemami grobowa cisza, tylko po każdym gemie przeciwniczka musiała podbiegać do tablicy wyników, żeby dodawać na swoje konto kolejny wygrany gem…W pierwszym secie ugrałam jednego gema, przelobowała mnie w ostatnim punkcie tym razem autowo, ale oczywiście jak krzyknęłam aut, bo był całkiem spory, to zapytała , o na pewno ?…
Uwagi na temat mojego tenisa, typu, złej baletnicy przeszkadza rąbek u spódnicy, czy też może nie powinnaś grać w lidze, jak nie umiesz przegrywać itp. mądrości to już było za dużo. Drugiego seta przegrałam do zera i po nieco ponad godzinie mecz się skończył. Pogratulowałam jej wygranej, podałam rękę i dodałam, że nigdy więcej takich meczy sobie fundować nie będę.
Czy miałam szansę z nią wygrać na korcie, chyba nie, gra tenis, którego najbardziej nie lubię., wygrała zasłużenie. Ale poza kortem …jednak nie…
Nie mam problemu z przegraniem meczu, w bilansie rozegranych przeze mnie meczy i tak więcej przegrywam, biorę to na tzw.klatę, ale granie z tenisistką, która nie ma do ciebie szacunku, bo od początku traktuje cie jako słabszą tenisowo zawsze będzie dla mnie tak po ludzku niezrozumiałe. Wróciłam właśnie ze świetnego meczu, prawie dwu godzinna walka, przeciwnik bardzo sympatyczny, chwalił mnie za obronę i zawziętość, przegrałam 4:6, 1:6. Wróciłam do domu uśmiechnięta, a nie sfrustrowana, bo tenisista po drugiej stronie siatki potraktował mnie z szacunkiem.
Dlatego rozumiem Murraya i jestem po jego stronie w tej toaletowej aferze. Szacunek przede wszystkim, a nie wygrana za wszelką cenę. Może złotowłosy, grzeczny Greg nie jest aż taki nieskazitelny, tak jak wielu przeciwników spotykanych na korcie przez których schodzimy do szatni smutni, z opuszczoną głową. Ich wygrana jednak ma gorzki smak…
Mam nadzieję, że tegoroczny US Open dostarczy nam świetnych tenisowych wrażeń, a oszczędzi zachowań z gatunku tych nie fair play, a tenisowi amatorzy oduczą się meczowego i około meczowego cwaniactwa.
SZACUNEK DO PRZECIWNIKA
SZACUNEK DO PRZECIWNIKA
Są w naszym amatorskim świecie tenisowym ikony, osoby, które mają pasję do tego sportu, grają od lat, kreując wizerunek amatora doskonałego. Seryjnie wygrywają mecze, turnieje rangi miastowej, krajowej, nawet światowej. Każdy z początkujących tenisistów marzy, żeby ich spotkać na swojej drodze i zmierzyć się z nimi na korcie, nie tylko dlatego, że są znakomitymi tenisistami, ale głównie dla ich osobowości. Było mi dane poznać paru takich zawodników. Ostatnio poznałam też kilka bardzo fajnych koleżanek tenisistek mocno zaawansowanych, które nie dość, że świetnie grają, to chętnie dzielą się swoimi doświadczeniami i z respektem podchodzą do każdej rywalizacji meczowej.
Ten felieton poświęcę dwóm graczom z Krakowa, tenisistce i tenisiście, którzy w swoim bogatym arsenale umiejętności mają najważniejszą, szacunek do każdego przeciwnika. Spotkałam ich oboje na korcie ,do dziś pozostają moimi ulubieńcami. Myślę, że każdy z nas tenisistów ma swoją Teresę i swojego Mietka. Oprócz nich oczywiście jest mnóstwo graczy, którzy są świetnymi ludźmi, ale w naszych sportowych sercach tacy tenisiści jak bohaterowie mojego dzisiejszego felieton, mają specjalne miejsce.
TERESA STOCHEL
Półtora roku temu spotkałam ją pierwszy raz na turnieju tenisowym w Rudawie, nie wiedziałam, że gram z tenisową legendą, wielokrotną zwyciężczynią mistrzostw rangi krajowej i światowej, dodatkowo multi sportowcem, biegaczką, narciarką, przewodniczką tatrzańską.
Teresa po kilku piłkach wiedziała z kim gra i że bez względu na okoliczności i dramaturgię meczu, na pewno go nie przegra. Różnica umiejętności była ogromna, Teresa mogła ten mecz rozstrzygnąć szybko i bezwzględnie, ale tego nie zrobiła, bo zobaczyła po drugiej stronie siatki człowieka, dziewczynę, która bardzo chce i kocha tą grę, ale jeszcze niewiele potrafi. Pozwoliła jej grać, podgrywała piłki tak, żeby były wymiany, żeby ta dziewczyna w stylowej sukience uwierzyła, że może, żeby się uśmiechnęła, zacisnęła pięść w geście radości po wygranej akcji.
Ugrałam w meczu jednego gema, ale poczułam się jak zwycięzca, niesamowicie zbudowana, to co zrobiła Teresa było wspaniałe, dziękuję Tereska!
Teresa jest świetnym człowiekiem, dla mnie niedoścignionym tenisowym autorytetem, jesteśmy do dziś w bardzo dobrych relacjach, wspiera mnie w moich turniejowych projektach, cieszę się, że ją znam, mistrzynię. Ostatnio w ŚWIATOWYM DNIU TENISA zagrałyśmy swój drugi mecz, tym razem towarzyski. To już było trochę więcej prawdziwego tenisa z mojej strony, cieszę się, że szczególnie w drugim secie, udało mi się powalczyć.
MIECZYSŁAW ŚLÓSARZ
Świetny tenisista, miałam zaszczyt grać z nim mecz w Smart Lidze. Podobna historia jak z Teresą, Mietek po kilku piłkach rozegranych w ciepły, letni wieczór na kortach w T&CC wiedział ,że na pewno wygra. Co robi Mietek, który mógłby atakować praktycznie każdy mój serwis, ostrym kończącym returnem? Mietek pozwala mi pograć, zagrywa płaskie piłki, takie jak najbardziej lubię, gramy długie wymiany, czuję się świetnie, gram jak w transie, myślę sobie, jestem dobra, gram z takim zawodnikiem, tak regularnie, wygrywam kilka gemów. Po moich zwycięskich piłkach każdorazowo Mieczysław mnie chwali i bije mi brawo. Żadnej ironii, żadnych mentorskich uwag, tylko czysty, cudowny zastrzyk pozytywnej motywacji. Po meczu Mietek poleca mi książkę „ Sztuka wygrywania w tenisie”, zdradza też parę tenisowych trików. Dla mnie mecz z Mieczysławem był zdecydowanie najlepszy ze wszystkich rozegranych w lidze, dzięki mądrości tenisowej Mietka, wzniosłam się na wyżyny swoich umiejętności. Mietek wygrał naszą całą ligę, do dziś się kolegujemy z nim i jego fantastyczną żoną Dorotą, również znakomitą tenisistką.
Nie chodzi o to, że Teresa i Mietek potraktowali mnie łagodnie, nie grali na sto procent swoich możliwości, a mogli to zrobić, niektórzy nawet może sądzą, że powinni, chodzi o to, że właśnie dlatego, że tego nie zrobili, pokazali, że przede wszystkim są ludźmi, dopiero potem tenisistami. Nie zlekceważyli mnie, nie patrzyli z góry, wiedzieli , że tenisowo są lepsi, a mimo to nie dali mi żadnym gestem odczuć tego, że nie powinnam się znaleść na tym samym korcie co oni, bo jestem na to za słaba.
Na drugim biegunie znajdują się amatorzy, którzy nie szanują początkujących graczy, nieustannie udzielają „dobrych” rad amatorom w ich mniemaniu słabszym od nich i to jest prawdziwy koszmar:
Musisz inaczej się ustawić!
Musisz zamknąć uderzenie!
No do tej piłki to musisz dobiec!
A ty w ogóle masz trenera?
Jak długo grasz? chyba od niedawna?( a ty grasz już dwa lata, ale opornie ci idzie…)
Po ich minie i postawie widzisz też, że to dla nich dyshonor grać z takim słabeuszem.
To z perspektywy graczy początkujących naprawdę nie jest nic miłego, przykro nam się tego słucha, podcinacie nam skrzydła, podczas takich meczów przestajemy wierzyć w siebie. To nie są rady wspierające, to jest nieprzyjemne punktowanie naszych braków.
Drodzy znawcy techniki, mistrzowie absolutni wszystkiego, my prawdziwi pasjonaci tenisa, kochamy ten sport każdym centymetrem siebie, nic nie musimy, a na pewno nie chcemy słuchać waszej krytyki , która nie buduje i nas nie rozwija. Mamy trenerów, którzy mają prawo i obowiązek nas korygować, uczyć i zdecydowanie wolimy grać z tenisistami, którzy okazują nam szacunek oraz budują naszą pewność siebie. Bierzcie przykład z Tereski i Mietka oraz innych podobnych do nich graczy w konfrontacji z początkującymi tenisistami, będziecie wtedy dla nas autorytetami, a nawet bohaterami felietonów
? …I może się okazać, że któregoś dnia znowu spotkamy się na korcie i was pokonamy, tak my właśnie ci, którzy nie umieli zamknąć poprawnie uderzenia. To dopiero będzie satysfakcja, z podniesioną głową i z szacunkiem do przeciwnika, bez zbędnych słów, podamy wam rękę po dobrym meczu, bez wyższości, zadowoleni z wygranej i w duchu fair play.