LATO BEZ LIGI-O LUKSUSIE WYBORU.
LATO BEZ LIGI – O LUKSUSIE WYBORU
Zawitała wreszcie wiosna, na razie nieśmiało…, pierwsze kwiaty, trawa lekko się zieleni, słońce łaskawszym okiem patrzy z góry. Sezon na kortach otwartych już lada moment wystartuje. Tenisiści czekają na to z utęsknieniem, wyjdziemy z hal, balonów, żeby przez parę miesięcy delektować się zapachem mączki, długimi, ciepłymi dniami, ale też narzekać na upał i wiatr😉.
Jak co roku o tej porze stawiamy sobie cele na sezon. Ligi zimowe wchodzą w zasadniczą fazę play off i finałów, jeszcze się nie skończyły, a już trwają zapisy do letnich ich edycji. Duży wybór kortów, stopni zaawansowania, nagród, potencjalnych przeciwników i osiągnięć. Jest tyle alternatyw, że luksusem wydaje się być, nie granie w żadnej😉.
A może by tak …grać w tenisa bez presji wyniku, czasu, tylko dla czystej przyjemności. Mecze ligowe nas rozwijają, ale jednocześnie mocno wyczerpują i wypalają. Przeciwnicy są bardzo różni, przypadkowi albo często ci sami, niektóre mecze stoją na świetnym poziomie, inne mniej, są dramatyczne zwroty akcji, dominacja, walka do ostatniej piłki, satysfakcja, czasem całkowita niemoc, brak chęci, łatwa przegrana i frustracja. Ligowe wyniki idą w świat😉 co dodatkowo rodzi presje. Jesteśmy zbyt ambitni, narzucamy sobie cele, które za wszelką cenę chcemy zrealizować, a potem pojawia się przesyt jak wygramy po raz kolejny lub niedosyt jak wynik znowu wymknie nam się z rąk. Nieustanna gotowość, koncentracja i kalkulacja, że coś trzeba, że ten mecz musimy wygrać, że z tym przeciwnikiem to spacerek, a z innym to bez szans, itd. Po drodze gubimy radość z gry, świeżość, luz.
Luksus życia polega na wolności wyboru i nie uleganiu presji otoczenia. To lato zamierzam więc spędzić luksusowo😉. Grać tylko z tymi, których towarzystwo daje mi ogromną radość, a potyczki na korcie są tych spotkań uzupełnieniem. W gorącym słońcu, w krótkich sukienkach, z opalonymi nogami i ramionami będziemy się oddawać relaksowi, chłodzić zimną lemoniadą, leżąc na leżakach, odpoczywając na tarasach widokowych, rozmawiając o naszych pasjach i życiu, a gdzieś w między czasie grać w tenisa.
Otwieramy klub VIPowskich sparingów lato 2022 😉. Gramy gdzie chcemy, z kim chcemy, kiedy chcemy, tenis jest tylko pretekstem do wspólnego spotkania. Selektywnie wybieramy parę mniejszych bądź większych turniejów, żeby zatęsknić i od czasu do czasu poczuć ducha zdrowej rywalizacji. Ja i moi znajomi chcemy też ten sezon letni poświęcić na pracę nad elementami w tenisie, w których mamy braki, z solidnych treningów nie rezygnujemy. I podróże, na to stawiamy, już wkrótce Barcelona, turniej ATP i delektowanie się urokami miasta.
Nadmiar wyborów i ich dostępność we wszelkich dziedzinach życia jest męczącym znakiem czasów, wszystko mamy na wyciągnięcie ręki, zgubiliśmy gdzieś prostotę, pragnienia, zanim pomyślimy o tym czego chcemy naprawdę, o czym marzymy, dostajemy mnogość opcji, odpowiedzi.
Jestem tym wyczerpana. Chcę poczuć lato każdym zmysłem, chcę się zatrzymać. Zamiast wykwintnego obiadu z przystawką i deserem, chcę zjeść ziemniaka z ogniska, popatrzyć w gwiazdy. Chcę założyć fajną tenisową sukienkę, owijkę na rakietę, umówić się z koleżanką tenisistką na meczyk, bo tak chcemy, a nie musimy rozegrać enty w sezonie mecz z kimś dla kogo jesteśmy statystyką ligową.
Czujecie ten zew wolności, ten ciepły wiatr, tą zapowiedź letniego nienasycenia?…
Przerwa od ligi da nam balans, uzupełnienie energii, znowu wróci głód rywalizacji, na jesień będziemy gotowi, w blokach startowych ze wspomnieniami niezapomnianego lata, bogatsi o perspektywę wyboru najlepszej dla siebie drogi, zgodnej z wewnętrznymi potrzebami.
A tymczasem finały zimy przed nami, trzymam kciuki za wszystkich znajomych, którzy walczą. Ja również gram o 3 miejsce w jednej z lig, w drugiej na 90% znajdę się w play off, w ćwierćfinałach. Te rezultaty ogromnie mnie cieszą, bo taki był mój cel.
Bez względu na finalne ligowe rozstrzygnięcia, sezon wiosna/ lato spędzam luksusowo😉 Was też do tego zachęcam.
SUKIENKOWY I NIE TYLKO ZAWRÓT GŁOWY
SUKIENKOWY I NIE TYLKO ZAWRÓT GŁOWY
Jednym z ważnych powodów mojej miłości do tenisa są tenisowe stylizacje. Uwielbiam ?, a szczególnie tenisowe sukienki i spódniczki.
Każdy turniej wielkiego szlema i inne mniejsze mają swoje kolekcje, topowi tenisiści są ambasadorami wiodących producentów tenisowych ubrań. Kilka razy w roku firmy wypuszczają tenisowe zestawy, my amatorzy mamy więc też dostępną w sprzedaży ferie barw i wzorów. Cudownie jest grać w tej samej sukience co moja idolka Maria S. To jest ogromny biznes, do tego są buty, dodatki, opaski, skarpetki itp.
Bardzo lubię miksować te rzeczy, wystarczy coś delikatnie zmienić, połączyć, dodać detal i wychodzi zupełnie inny zestaw, najczęściej konkurujących ze sobą firm. Przestałam właściwie kupować normalne ubrania na co dzień ograniczam się do niezbędnego minimum, za to jeżeli chodzi o ubrania do tenisa ogarnęło mnie całkowite szaleństwo?myślę, że spokojnie zestawów na tenisa mam na jakieś trzy miesiące …
W tym naszym amatorskim świecie nie jestem odosobniona z moim modowym bzikiem. Mam kolegów, którzy dobierają pod kolor koszulki i spodenek, skarpetki, frotki, owijki, czapki, opaski itp., koleżanki, z którymi godzinami omawiamy, która spódniczka najlepiej leży, czy do sukienki są w zestawie spodenki, jaką rozmiarówkę ma dany producent. To jest wartość dodana pasji.
Czy lepiej gramy ubrani w sukienkę X lub spodenki Y ? Śmiem twierdzić, że zdecydowanie tak.
Dopóki nie zmierzymy się z graczem, kompletnie nie przywiązującym wagi do stroju na korcie i ten właśnie gracz nas spektakularnie ogra, wtedy już wiemy, że sama sukienka nie gra, ale to i tak nic nie zmienia?
Znani mi pasjonaci tenisowych stylizacji stanowią nieoceniony koloryt naszych amatorskich rozgrywek.
Jeżeli do tego dodamy dobór odpowiedniej rakiety to dopiero mamy zawrót głowy.
Ja wszystkie moje rakiety wybierałam instynktownie, tylko dlatego ,że uznałam je za ładne, nigdy się nie zawiodłam na mojej intuicji. Poruszając się w obszarach rozmiarów dostosowanych dla mnie, to kolorystyka i to coś rakiety było dla mnie zawsze najważniejsze.
Niektórzy mi odradzali moje rakiety, ze względu na ich wagę, rekomendowali granie rakietami lżejszymi, a ja nie z przekory , a jednak zawsze wolałam rakiety cięższe i takie wybierałam. Aż do teraz…wreszcie dojrzałam do grania rakietą lżejszą, przetestowałam taką i kupiłam. Jest bardzo wygodna, jak przedłużenie ręki, generuje też bardzo fajne mocne uderzenia. Sezon wiosna/lato zacznę na kortach otwartych grając lżejszą rakietą. Nie jest wizualnie piękna jak moje poprzednie, ale wygrał teraz zdrowy rozsądek, muszę odciążyć mój bark i łokieć, bo zamierzam grać w tenisa codziennie?Kwestie doboru naciągów do rakiet pozostawiam moim trenerom, ale już ich kolor negocjuję?podobnie jak sama dobieram sobie kolorowe owijki, które świetnie też stylizują rakietę?
Torebki, torby, termobagi na rakiety, ręczniki, bidony itp. tu również mamy całkiem fajne pole do popisu , na mecz wiadomo termobag z zapasową rakietą, na trening lub sparing wystarczy poręczna torebka, którą zdecydowanie preferuję.
I taka wystylizowana, ze świetnymi dodatkami, z piękną rakietą wchodzę na kort, wszystkie światła na mnie?I gram…, nawet jeżeli przegrywam, to cała ta otoczka wizualna tenisa jest czymś co daje mi radość, taką dziecięcą dziką radość, jaką pamiętam kiedy dostałam nowy piórnik, albo pierwsze adidasy na rzepy. To nie jest próżne, to jest niewinnie szczere i zaraźliwe. Koleżanki tenisistki, które wypatrzą u mnie jakąś fajną spódniczkę, bardzo często sobie ją potem kupują. Robimy to dla siebie, dla swojego dobrego samopoczucia, dla facetów?, ale przede wszystkim dla tenisa, żeby był jeszcze piękniejszy, bardziej kolorowy i żeby nowi adepci tego cudownego sportu widzieli, że w tenisie nie tylko się gra, ale też wygląda?
Zaczął się maj, najpiękniejszy miesiąc roku, miesiąc miłości, nadziei, zieleni, mój miesiąc, za parę dni mam urodziny. Na kortach w maju w Polsce , w naszym klimacie zaczyna się prawdziwy tenis, gramy wreszcie na obiektach otwartych, na mojej ulubionej mączce, w kolorowych sukienkach, spódniczkach, spodenkach, ze słońcem we włosach, spragnieni niezapomnianych wrażeń, emocji i zawrotów głowy. Czasami wszystko zaczyna się od sukienki…, a czasami to co najważniejsze jest między słowami…
WSPÓŁZAWODNICTWO RODZI RADOŚĆ CZY ZAZDROŚĆ?
WSPÓŁZAWODNICTWO RODZI RADOŚĆ CZY ZAZDROŚĆ ?
Znam tenisistki i tenisistów , którzy nie grają w żadnych ligach, turniejach, nie rywalizują na punkty, grają wyłącznie z trenerami, czasami towarzysko ze znajomymi. Czerpią z bogactwa tenisa pełnymi garściami, mają świetne sylwetki, znakomitą kondycję, często grają technicznie bardzo dobrze, ale z jakiegoś powodu nie chcą współzawodniczyć w amatorskich rozgrywkach, głównie z obawy, że presja jest za duża i nie podołają.
Trochę ich rozumiem, mój przykład pokazuje, że granie turniejów kiedy się ma praktycznie zerowe umiejętności mija się z celem. Startując w swoich pierwszych turniejach nabawiłam się głównie kompleksów, ale wyciągnęłam z tego cenną lekcję, wiele lekcji…
Nie można się porównywać z innymi, zarówno w sporcie jak i w życiu, im bardziej zaczynamy się porównywać z innymi, tym mniej wiemy o sobie. Zdrowa rywalizacja powinna rozwijać, nie frustrować.
Jeżeli moje tenisowe umiejętności są na poziomie początkującym lub średnio zaawansowany nie mogę oczekiwać, że w meczu z tenisistką zaawansowaną, pro, albo najlepiej taką, która od dziecka trenuje tenisa lub jest instruktorką tenisa ( miałam takie mecze ), nawiążę walkę na tym samym poziomie lub ją pokonam. Nie można tego sobie robić. Można podziwiać takie tenisistki i krok po kroku, trening po treningu dążyć do tego, żeby grać technicznie tak jak one, nie zazdrościć, inspirować się. Kiedy tylko zazdrościsz, frustrujesz się, nie jesteś gotowa, gotowy, żeby współzawodniczyć.
Podziwiam wiele tenisistek i tenisistów, zawsze z dużą przyjemnością oglądam ich na kortach podczas amatorskich rozgrywek, mam swoich idoli w tym środowisku, chętnie ich komplementuję, słucham ich wskazówek i rad. Zauważyłam też jedną prawidłowość, im są lepsi tym bardziej chcą się dzielić swoimi doświadczeniami, nie mają kompleksów i potrzeby udowadniania swojej wyższości, tą potrzebę mają zwykle zupełnie inni tenisiści.
Dlatego mamy w amatorskich ligach i turniejach podział na stopnie zaawansowania, tak ,żeby każdy mógł podołać wyzwaniom meczy, żeby rywalizacja była sprawiedliwa i rozwijająca.
Niestety nie jest to takie oczywiste i czasem w ligach, a głównie w turniejach jest prawdziwy galimatias. Mierzysz się z herosem, goliatem, a dysponujesz arsenałem środków motyla …, pół biedy jeżeli ci zaawansowani technicznie zawodnicy dają ci pograć, wtedy jest w miarę miło, ale najczęściej jest szybka egzekucja, dla żadnej ze stron tego widowiska niezbyt przyjemna.
Tego boją się ci tenisiści , którzy nie współzawodniczą. A że w tenisie głównie się przegrywa, nawet jeżeli ładnie to jednak się przegrywa, więc wolą sobie tego oszczędzić.
Z drugiej strony, jeżeli połkniesz bakcyla i tenis stanie się twoją pasją, naturalną koleją rzeczy jest to, że chcesz się rozwijać, grać mecze, wygrywać, rywalizować, sprawdzić się . Grając w lidze czy w turniejach nabywa się pewności zagrań, poruszania się po korcie, którego geometria meczowa jest zupełnie inna niż treningowa, mimo, że kort ma ten sam wymiar, w meczu o punkty piłki tak idealnie nie wchodzą jak na treningu. Poznajesz siebie, swoje zasoby, swój potencjał, wytrzymałość, reakcję na stres, przyjemną ekscytację, współzawodniczysz ,myślisz, grasz z przeciwnikiem, a czasem też z samym sobą…
I ta otoczka meczy granych na punkty, drabinki turniejowe, tabele, puchary, rytuały, często na jakiś wyjazdach, gdzie cały dzień spędzamy w gronie takich samych pasjonatów jak my, to jest właśnie sedno i piękno sportowej rywalizacji. Tyle wspaniałych doznań …, szkoda byłoby tego nie przeżyć.
Należy też zawsze pamiętać, że jesteśmy amatorami i gramy z amatorami, nawet najlepsi z nas to wciąż amatorzy, dlatego warto zachować swój niepowtarzalny styl bycia i gry, nie przejmować się, że nie wychodzi, albo wychodzi średnio, nie narzucać sobie zawodowej presji. Nigdy nie należy w amoku rywalizacji zgubić pasji i radości z tego, że gramy w tenisa po swojemu, co więcej, z tej swojej niepowtarzalności warto zrobić atut.
Współzawodnictwo meczowe nie jest dla każdego, jeżeli budzi niezdrową zazdrość i rywalizację, powoduje duży stres, trzeba odpuścić ,ale jeżeli rozwija, daje radość i pozytywny zastrzyk adrenaliny, dobrze jest spróbować, byle nie za wcześnie. Trzeba posłuchać siebie, trenerów i odważyć się wejść na tą ścieżkę, pełną wrażeń, wyzwań i finalnie ogromnej satysfakcji, bo jednak przychodzi ten pierwszy wygrany mecz, drugi, a potem następne… I już nie zazdrościsz, z radością i pozytywną ekscytacją współzawodniczysz na równych zasadach…Warto dać sobie szansę i jak na załączonym zdjęciu z Monacor, z królestwa Rafaela Nadala, po prostu: ENJOY THE COMPETITION !