ŻEBY SIĘ CHCIAŁO CHCIEĆ...
ŻEBY SIĘ CHCIAŁO CHCIEĆ…
Podczas jednego z moich ostatnich treningów miałam przyjemność poznać trenera i tatę naszych polskich sióstr Williams. Pan Piotr Robert Radwański prywatnie i zawodowo zna się z moim trenerem, ucięliśmy więc sobie krótką towarzyską pogawędkę. Miły, dowcipny pan, przyszedł na kort obok w dresie, w czapce z daszkiem( to zupełnie jak mój trener?), z koszykiem pełnym piłek. Towarzyszyli mu dwaj chłopcy, jeden nastolatek, drugi trochę starszy, adepci tenisa, których pan Radwański trenuje. I to mnie zainspirowało do dzisiejszego felietonu.
Skąd czerpie motywację do trenowania pokolenia kolejnych tenisistów pan Radwański, skoro osiągnął top topów w karierze trenerskiej ? Dlaczego mimo to chce mu się przyjść z koszykiem na kort i uczyć? Na pewno nie z powodów finansowych, wyzwań też chyba już większych niż doprowadzenie zawodniczki na światowy olimp tenisa nie ma i ciężko je przebić. A jemu się chce…
Dlaczego zawodnikom amatorom, którzy też osiągnęli na swoim poziomie najwyższą tenisową klasę , pokonali już wszystkich, których mieli na rozkładzie w drodze na szczyt, wygrali ligii, turnieje i dalej im się chce, no właśnie, dlaczego?…Bo dlaczego się chce Serenie Williams i Rogerowi Federerowi to napiszę w osobnym felietonie?
Myślę, że tych wszystkich ludzi łączy nieustanny głód, nie chore nienasycenie, które frustruje, ale zapał do tego, żeby cały czas być w grze, żeby być aktywnym, żeby swoim przykładem wyznaczać trendy, być powodem, że inni nas naśladują, żeby inspirowa i żeby się spełniać. To jest ogromne szczęście być pasjonatem i ze swojej pasji zrobić sposób na życie. Ja się dopiero odważyłam niedawno, żeby w swojej pasji zanurzyć się całkowicie i jestem szczęśliwa jak nigdy wcześniej. Jest mi łatwiej, bo mam przed sobą długą tenisową perspektywę nauki tego fascynującego sportu, zbierania doświadczeń, więc nie dość, że robię to co kocham, to jeszcze zapas motywacji mam na lata. A co potem, czy jest możliwość, że dojdę do ściany, że tenis mi się znudzi, nie będzie dawał radości i oddam się zupełnie nowemu sportowi? Nie przyjmuję takiego scenariusza i chyba wiem jak do niego nie dopuścić.
Jeżeli już znalazłaś/znalazłeś w życiu to co kochasz nie pozwól, żeby ci się to wymknęło z rąk, nie zaniedbaj dziecięcej fascynacji i radosnego powodu dla którego robisz to co robisz.
Jeżeli jesteś znudzonym, sfrustrowanym trenerem lub zawodnikiem, któremu się nie chce z zapałem uczyć innych, ani rozwijać siebie, odpuść. Jak masz rozpamiętywać, że kariera zawodnicza ci nie wyszła, albo frustrować się tym, że trenujesz mało zdolnych amatorów zamiast Nadala, to nie rób tego sobie i innym, ale jeżeli wciąż gdzieś w głębi siebie masz ten zew, to go na nowo ożyw, a zobaczysz jaką pozytywną lawinę zdarzeń to uruchomi.
Nie jestem psychologiem sportu i oprócz tego, że jestem w zasadniczych sprawach dosyć konserwatywna, to na codzień fascynuje mnie wiele nowych ludzi, rzeczy, zdarzeń i często, dosyć szybko się nimi nudzę, nie znam więc naukowej recepty na ciągłe utrzymywanie motywacji. A jednak z tenisem jest inaczej, bo dla mnie to jest właśnie to. Pielęgnuję pasję do niego każdego dnia. Jak spotykam podobnych do mnie pasjonatów jestem zachwycona, że jest nas całkiem sporo i nie martwię się, że nam się to znudzi. O wyższości różowych butów nad białymi możemy dyskutować godzinami?, podobnie jak o epicko zgranym kończącym woleju.
Mamy jako ludzie podobną hierarchię potrzeb, w której potrzeba spełniania swojego potencjału i samorealizacji, jest gdzieś na szczycie piramidy, dopiero kiedy zaspokoimy inne, podstawowe potrzeby angażujemy się w taki rozwój. Sądzę jednak, że bez względu na stopień realizacji innych życiowych potrzeb, jeżeli jesteśmy prawdziwymi pasjonatami, to jemy, żyjemy, kochamy, poznajemy, eksplorujemy i uczymy się z pełnym zaangażowaniem każdego dnia.
Widziałam to zaangażowanie w oczach taty sióstr Radwańskich, widzę u wielu moich znajomych tenisistów, trenerów zapał do tego, żeby w pełni realizować siebie i zarażać pasją innych, nam się po prostu chce chcieć!
Moje najbliższe motywacyjne wyzwanie to do końca sezonu letniego nauczyć się poprawnie
serwować?, na rozkład biorę też mecze singlowe i chcę przynajmniej co trzeci wygrać?.Mam też w planach pomysł na trzy świetne turnieje.
Pułapek nie przewiduję, przynajmniej sama ich sobie nie zafunduję. Jestem ciekawa, głodna nowości, otwarta na doświadczenia i naukę. Sama staram się kreować swoją rzeczywistość, nie boję się marzyć, a co lepiej tworzy przyszłość jak nie marzenia, których wizja realizacji jest najlepszym motywatorem. Chcę po swoje marzenia sięgać tu i teraz.
P.s. Swoją drogą, jak będzie okazja zapytam pana Radwańskiego jakie jest jego trenerskie marzenie i dlaczego mu się dalej chce?…
SPOSOBEM NIE SIŁĄ LUDZIE NIEDŹWIEDZIE BIJĄ
SPOSOBEM NIE SIŁĄ LUDZIE NIEDŹWIEDZIE BIJĄ
Jest takie zaczarowane miejsce w Polsce, Stare Jabłonki, nad jeziorem Szeląg Mały, spędzam tam od kilkunastu lat wakacje w uroczym hotelu Anders, w którym obok świetnego klimatu i infrastruktury, znajdują się cztery korty ziemne. Kilka lat temu, zanim zaczęłam grać w tenisa, obserwowałam na tarasie hotelowym, grupki ludzi, z torbami tenisowymi, kolorowo i sportowo ubranych, podekscytowanych. Wpadali do restauracji na hotelowy taras coś zjeść w przerwach swoich obozowych treningów. Jak zauważyłam przez kilka lat to byli ci sami ludzie, trochę się poznaliśmy, na tyle, żeby mówić sobie dzień dobry i prowadzić towarzyskie pogawędki. Najbardziej charakterystyczną osobą wśród nich był pan, prawie dwu metrowy, z charakterystyczną czupryną, głosem i sposobem poruszania się, był to Dariusz, człowiek legenda, były zawodowy hokeista, trener tenisa, mistrz riposty, osobowość.
To on od lat organizuje tenisowe wakacje, obozy w Starych Jabłonkach. Dołączyliśmy do nich z synem któregoś roku, najpierw częściowo na niektóre zajęcia, a od 2 lat jako pełnoprawni uczestnicy.
Darek oprócz świetnego trenerskiego warsztatu ma to, czego brakuje wielu profesjonalistom w swoich zawodach, osobowość, dzięki której nie tylko uczy grać, ale wychowuje nas tenisistów.
Słowo klucz Darka podczas pracy z amatorami tenisa to spokojnie. Na nasze ekscytacje, wybujałe ego, awantury, załamki, frustracje, Dariusz swoim spokojnym głosem z charakterystyczną chrypką, mówi spokojnie…i to działa, uspokajamy się?. Uczy nas cierpliwości, zaraża pasją, sprowadza na ziemie, chce by jego podopieczni pokochali tenisa, ale też byli świadomi swoich ograniczeń, Nadalem mogą już nie zostać ?
Na obozach Darka oprócz wielogodzinnych ćwiczeń z trenerami, jest dużo śmiechu, relaksu i zabawy, te niezapomniane ogniska i kręgle?
Podoba mi się też to, że zawsze jest spora grupa dzieciaków, Darek , jego trenerki i trenerzy świetnie te dzieci prowadzą, kładąc nacisk oprócz techniki gry, na zachowanie i kulturę na korcie.
Jest też świetny trener od przygotowania ogólnorozwojowego, Łukasz, którego tata pracował z tenisistkami z topu światowego i swoją wiedzę przekazał synowi. Łukasz codziennie nas „dojeżdza”, ale wszyscy zaciskamy zęby, bo uwielbiamy jego treningi i cudowne rozciąganie.
Świecką tradycją obozu stał się coroczny mecz Darka z moim synem.
Na początku Darek ogrywał młodego na stojąco i do 0, ale chłopak rośnie i się rozwija, Darek dalej go ogrywa , ale już się troszkę musi namęczyć ?
W tym roku po świetnej wygrywającej piłce Filipa, powiedział do niego : ty zdrajco ?, co trzeba uznać w ustach Darka, za bardzo duży komplement . Mój syn go uwielbia, jeszcze z nim nie wygrał, to nastąpi kiedyś ?, ale to właśnie Darkowi zawdzięcza coś najważniejszego w tenisie, swoją kulturę gry.
Najważniejsze i kultowe zdanie Darka, które mi towarzyszy nie tylko na korcie, mające niebywały aspekt mentalno- wzmacniający, szczególnie podczas meczów z mocniejszymi rywalami lub gdy po prostu nic mi nie idzie, to :
…” SPOSOBEM NIE SIŁĄ LUDZIE NIEDŹWIEDZIE BIJĄ”…Wszystko co istotne w sporcie i życiu jest w tym prostym przekazie .
Nawet jak nie pomoże wygrać meczu, to zawsze, jak sobie tą sentencję przypomnę to się uśmiecham, a to już bardzo dużo ?
Darek pokazał mi, że tenis to sposób na życie, zaraził mnie tą miłością, chociaż początkowo mój styl tenisa nazywał indiańskim huaho ? to z każdym rokiem coraz bardziej mu się podoba gra, jak mnie nazywa, krakowskiej, wschodzącej gwiazdy tenisa i to nic, że tak wschodzę już kilka lat, cały czas będąc w grupie obiecujących?
Darek to jest świetny gość, z jednej strony ogromne zaangażowanie, a jednocześnie dystans, cudowna lekkość przekazu, anegdot, chce się wracać co roku na jego obozy. Meldujemy się w Starych Jabłonkach w lipcu, do zobaczenia!