TURECKI MIODOWY TYDZIEŃ
TURECKI MIODOWY TYDZIEŃ
Pasja do tenisa łączy tenisistki i tenisistów na tygodniowych wyjazdach w Turcji z Fundacją Tenis Open Andrzeja Rosoła od lat. To był już siódmy wyjazd tej ekipy, mój drugi z nimi i chociaż z początkowej grupy zostało niewielu, to tureckie wyjazdy wciąż gromadzą i integrują nowych członków, pasjonatów tenisa i życia.
Jak tylko pojawiamy się na lotnisku w dniu, a raczej nocy😉wyjazdu dopada nas zew i duch przygody, jakbyśmy jechali na kolonie lub zieloną szkołę w podstawówce. Grupa to siła i niesamowita energia.
To nie są wyjazdy z trenerami pod okiem których szlifujemy swoje tenisowe umiejętności, nie o to tu chodzi. Przez tydzień na tureckiej Riwierze chodzi zupełnie o coś innego. Tenis, który kochamy to tylko pretekst do tego, żeby przez tydzień wyhamować od obowiązków, rutyny, złapać trochę słońca, wiatru, opalenizny, wakacyjnego luzu. Oczywiście każdego dnia po kilka godzin gramy w tenisa, deble, miksty, z racji dostępności kortów i wielu tenisowych adeptów na single nie ma czasu. Są to rozgrywki ambitne, wymagające, ale z dużą dawką rozrywki, śmiechów i obowiązkowej loży szyderców😉
Każdego dnia wiemy kto wygrał, są brawa i podsumowania, to zasługa Tomka vel Tommy. Gramy w słońcu, pod błękitnym niebem, z widokiem na palmy, w kilku dziesięciu metrowej odległości od morza. Jest przyjemnie, jest woda z lodówki, piwa przynoszone na rakietach, pyszne tureckie galaretki na podniesienie cukru po wyczerpujących meczach.
Czy nasze tenisowe umiejętności są tu kluczowe, też nie do końca. Owszem są wśród nas amatorzy lepsi, z przeszłością zawodniczą, bardziej utalentowani, pracowici. Ich mecze mają większą dynamikę, piłeczki są szybkie i dopieszczone technicznie. Ci mniej zdolni😉może nie grają zgodnie z kanonem, ale za to nadrabiają zaangażowaniem, radością z każdej wygranej piłki, bawią się swoją pasją, uśmiech nie schodzi im z twarzy. Świetnie wspominam moje mecze z dziewczynami, Emilka wypuściłyśmy tego super tie-breaka z rąk😉, ale dla tych kilku spektakularnych winnerów i Twojej nastoletniej fantastycznej energii warto było. Sylwia, Ania, Anita, Iza, Karina , Prakseda, nasze piękne stylizacje, zdjęcia, wygłupy, zdrowa rywalizacja i rozmowy, czy to nie jest kwintesencja tego czego szukamy grając w tenisa.
Tenis nas łączy. Poznałam nowych, świetnych ludzi, to zasługa Andrzeja, że wciąż, od lat udaje mu się zbierać na tureckie eskapady tak zacne grono, od najmłodszych po seniorów, spotykają się tutaj różne pokolenia i style życia.
Zostają mi fantastyczne obrazki, tj.targowanie się na bazarze handlowym z Martą i Darkiem, bezcenne 😉, chociaż wiem , że byli lepsi od nas, tacy co kupili siedem par dżinsów za grosze 😉. Ważne rozmowy z Marianem, Markiem, Robertem, smak naturalnego pysznego miodu serwowanego codziennie na śniadania, słone morze w którym pływałam, zachody słońca, leniwe poranki, wygłupy w większym gronie czy to na plaży, czy przy okazji wspólnych posiłków i wieczornych posiadówek. Wiem, że były też tańce i świetne zajęcia aktywne na basenie, nie udało mi się na nie dotrzeć, a krążą o nich legendy 😉.
Chciałabym podziękować każdemu z Was, nie będę wymieniać z imion całego ponad 50-osobowego składu, za Waszą energię, za każdą rozmowę, uśmiech, czas, za sportową rywalizację. Mam nadzieję, że jeszcze nie raz spotkamy się nie tylko na kortach, a znajomości zawarte w Turcji przerodzą się w fajne towarzyskie relacje.
Kolonia 😉 skończyła się w zeszły weekend , powrót do rzeczywistości po wakacjach nigdy nie jest prosty. Mamy dalej naszą grupę korespondencyjną, dzielimy się na niej wciąż tym co nas spotyka, tęsknimy za turecką herbatką i słońcem, nawet za trudami nocnych lotów, to już jest nasze i nikt nam tego nie zabierze.
Ten tydzień na długo zostanie w moich wspomnieniach, dla mnie osobiście były to najlepsze wakacje na których byłam. Oglądając nocą na plaży gwiaździste niebo chciałam zatrzymać czas, zostać tam na zawsze, bo takie chwile nie zdarzają się często, a jeśli są to trzeba się bardzo cieszyć, że się tego doświadcza. Doświadczenie szczęścia i spełnienia jest najbardziej intymnym i osobistym przeżyciem, dlatego szczegóły tego mojego miodowego tureckiego tygodnia na zawsze zostaną w moim sercu i pod powiekami, a jak tylko zamknę oczy… ❤️
SPOSOBEM NIE SIŁĄ LUDZIE NIEDŹWIEDZIE BIJĄ
SPOSOBEM NIE SIŁĄ LUDZIE NIEDŹWIEDZIE BIJĄ
Jest takie zaczarowane miejsce w Polsce, Stare Jabłonki, nad jeziorem Szeląg Mały, spędzam tam od kilkunastu lat wakacje w uroczym hotelu Anders, w którym obok świetnego klimatu i infrastruktury, znajdują się cztery korty ziemne. Kilka lat temu, zanim zaczęłam grać w tenisa, obserwowałam na tarasie hotelowym, grupki ludzi, z torbami tenisowymi, kolorowo i sportowo ubranych, podekscytowanych. Wpadali do restauracji na hotelowy taras coś zjeść w przerwach swoich obozowych treningów. Jak zauważyłam przez kilka lat to byli ci sami ludzie, trochę się poznaliśmy, na tyle, żeby mówić sobie dzień dobry i prowadzić towarzyskie pogawędki. Najbardziej charakterystyczną osobą wśród nich był pan, prawie dwu metrowy, z charakterystyczną czupryną, głosem i sposobem poruszania się, był to Dariusz, człowiek legenda, były zawodowy hokeista, trener tenisa, mistrz riposty, osobowość.
To on od lat organizuje tenisowe wakacje, obozy w Starych Jabłonkach. Dołączyliśmy do nich z synem któregoś roku, najpierw częściowo na niektóre zajęcia, a od 2 lat jako pełnoprawni uczestnicy.
Darek oprócz świetnego trenerskiego warsztatu ma to, czego brakuje wielu profesjonalistom w swoich zawodach, osobowość, dzięki której nie tylko uczy grać, ale wychowuje nas tenisistów.
Słowo klucz Darka podczas pracy z amatorami tenisa to spokojnie. Na nasze ekscytacje, wybujałe ego, awantury, załamki, frustracje, Dariusz swoim spokojnym głosem z charakterystyczną chrypką, mówi spokojnie…i to działa, uspokajamy się?. Uczy nas cierpliwości, zaraża pasją, sprowadza na ziemie, chce by jego podopieczni pokochali tenisa, ale też byli świadomi swoich ograniczeń, Nadalem mogą już nie zostać ?
Na obozach Darka oprócz wielogodzinnych ćwiczeń z trenerami, jest dużo śmiechu, relaksu i zabawy, te niezapomniane ogniska i kręgle?
Podoba mi się też to, że zawsze jest spora grupa dzieciaków, Darek , jego trenerki i trenerzy świetnie te dzieci prowadzą, kładąc nacisk oprócz techniki gry, na zachowanie i kulturę na korcie.
Jest też świetny trener od przygotowania ogólnorozwojowego, Łukasz, którego tata pracował z tenisistkami z topu światowego i swoją wiedzę przekazał synowi. Łukasz codziennie nas „dojeżdza”, ale wszyscy zaciskamy zęby, bo uwielbiamy jego treningi i cudowne rozciąganie.
Świecką tradycją obozu stał się coroczny mecz Darka z moim synem.
Na początku Darek ogrywał młodego na stojąco i do 0, ale chłopak rośnie i się rozwija, Darek dalej go ogrywa , ale już się troszkę musi namęczyć ?
W tym roku po świetnej wygrywającej piłce Filipa, powiedział do niego : ty zdrajco ?, co trzeba uznać w ustach Darka, za bardzo duży komplement . Mój syn go uwielbia, jeszcze z nim nie wygrał, to nastąpi kiedyś ?, ale to właśnie Darkowi zawdzięcza coś najważniejszego w tenisie, swoją kulturę gry.
Najważniejsze i kultowe zdanie Darka, które mi towarzyszy nie tylko na korcie, mające niebywały aspekt mentalno- wzmacniający, szczególnie podczas meczów z mocniejszymi rywalami lub gdy po prostu nic mi nie idzie, to :
…” SPOSOBEM NIE SIŁĄ LUDZIE NIEDŹWIEDZIE BIJĄ”…Wszystko co istotne w sporcie i życiu jest w tym prostym przekazie .
Nawet jak nie pomoże wygrać meczu, to zawsze, jak sobie tą sentencję przypomnę to się uśmiecham, a to już bardzo dużo ?
Darek pokazał mi, że tenis to sposób na życie, zaraził mnie tą miłością, chociaż początkowo mój styl tenisa nazywał indiańskim huaho ? to z każdym rokiem coraz bardziej mu się podoba gra, jak mnie nazywa, krakowskiej, wschodzącej gwiazdy tenisa i to nic, że tak wschodzę już kilka lat, cały czas będąc w grupie obiecujących?
Darek to jest świetny gość, z jednej strony ogromne zaangażowanie, a jednocześnie dystans, cudowna lekkość przekazu, anegdot, chce się wracać co roku na jego obozy. Meldujemy się w Starych Jabłonkach w lipcu, do zobaczenia!