SINGIEL,DEBEL, A MOŻE MIKST?

SINGIEL, DEBEL, A MOŻE MIKST?

Amatorską przygodę z tenisem zaczęłam jak większość tenisistów od rozgrywek singlowych. To jest pierwszy, naturalny wybór, po opanowaniu podstawowej techniki zagrań, stajemy do rywalizacji w meczach gry pojedynczej. Sama po jednej stronie kortu, przeciwniczka po drugiej, wszystko na moich barkach i w moich rękach, odpowiadam tylko przed sobą, siebie rozliczam, chwalę lub ganie. Mecze singlowe są bardzo wymagające, pod względem fizycznym, można nabić trochę  kilometrów i nieźle się napocić, pod względem technicznym, nie ma przerwy w serwowaniu, używasz wszelkich możliwych zagrań na swoim najwyższym poziomie oraz mentalnym, od naszej głowy zależy dramaturgia i przebieg meczu. Singiel jest indywidualny i najbardziej popularny wśród tenisistów, pokutuje też opinia zaczerpnięta z zawodowego tenisa, że gra pojedyncza jest trudniejsza, bardziej prestiżowa od gry podwójnej  i że singlista jest lepszym tenisistą niż deblista. Część z nas amatorów pozostaje tylko w rozgrywkach singlowych na lata albo na zawsze. Spora jednak część łączy rozgrywki singlowe z deblowymi i na przekór teorii o wyższości singla nad deblem, udowadnia, że w obydwu tych rozgrywkach można być mistrzem.

Swoją przygodę z deblem zaczęłam, tworząc jakiś czas temu Giebułtów Tenis Ladies, czyli grupę tenisistek deblistek. W październikowe słoneczne popołudnie w 2019 w T&CC, zainaugurowałyśmy z Anitą, Gabrysią i Ritą nasze kultowe rozgrywki deblowe, które stały się naszą co tygodniową tradycją przez ponad rok. Podczas naszego pierwszego  meczu wzbudziłyśmy aplauz grających obok tenisistów i trenerów?

O deblu za wiele wtedy nie wiedziałyśmy, ani jak się ustawiać, ani jak poruszać na korcie czy wreszcie jak się płynnie ze sobą podczas gry komunikować. Ale po wielu tygodniach regularnych spotkań na korcie, grupa się rozrosła do kilkunastu dziewczyn i nasza gra zaczęła przypominać debla. Kluczowa była też  serdeczna atmosfera naszych spotkań, obowiązkowo sukienki?, dużo śmiechu i zdjęcia po każdym meczu.

Czy debel jest mniej wymagający, łatwiejszy? Na pewno fizycznie i kondycyjnie tak, odpowiadasz na korcie tylko za połowę powierzchni, nie ma tyle biegania.

Ale już na poziomie samej gry i aspektu mentalnego  polemizowałabym.

W deblu ważny jest cały wachlarz technicznych uderzeń, serwis musi być bardzo precyzyjny, używa się dużo woleja, skrótów, smeczy, gry kątowej i liniowej, a wszystko to z wyczuciem, myśleniem, gdzie zagrać, żeby przechytrzyć dwie osoby po drugiej stronie siatki.

Gra się z partnerką/partnerem , tworzy się zespół, który razem odpowiada za przebieg i wynik meczu, żeby się zgrać na poziomie komunikacji, taktyki, wzajemnego uzupełniania i szacunku, potrzeba trochę czasu i patrzenia w jednym kierunku. W tym aspekcie, debel jest dużo trudniejszy od singla. Nie sprawdza się tu przysłowie, co dwie głowy to nie jedna, bo żeby ułożyć i okiełznać dwie tenisowe głowy potrzeba dużo więcej pracy i cierpliwości niż w ułożeniu jednej. W świecie zawodowego tenisa mamy wiele przykładów rotacji  i burzliwych rozstań wśród par deblowych, podobnie jest u nas amatorów.

Warto jednak w debla grać, bo umiejętności deblowe są potem nieocenione w grze singlowej, szczególnie w grze na siatce. Dodatkowo najlepiej zgrane pary deblowe są w stanie ograć z łatwością dwójkę przypadkowo dobranych singlistów, nawet teoretycznie dużo lepszych w grze pojedynczej. 

Na tym polega sekret debla i jego urok, wzajemna współpraca drużynowa daje znakomite efekty. Wizualnie debel jest też przyjemny dla oka, tenisiści poruszają się na korcie , jak po sznurku albo szachownicy w każdym kierunku, jestem fanką  grania i oglądania debla, ale prawdziwą moją miłością jest jego mieszana odmiana, czyli mikst.

Mikst to jest to! Mieszanka energii damskiej yin i męskiej yang razem na korcie, spotykają się , żeby stoczyć meczowy pojedynek. Zasady takie same jak w deblu, a jednak koloryt i dynamika gry zupełnie inne. Aspekt towarzyskich gierek, flirtów, żartów, szarmancji panów, szczególnie jak nas oszczędzają z mocą swojego  serwisu?, sprawia, że mikst jest niepowtarzalny.

Podczas miksta można się pokłócić z partnerem, ze trzy razy?potem pogodzić, albo i nie?,znam też  takich, którzy się dzięki mikstowi zakochali ?, ale przede wszystkim podczas miksta można się znakomicie bawić.

Gdybym musiała wybrać czy singiel czy debel czy mikst, byłoby mi bardzo ciężko, bo regularnie grywam we wszystkich tych rozgrywkach i wszystkie bardzo lubię, ale gdybym naprawdę musiała?, to mimo miłości do miksta, wybrałabym jako życiowa indywidualistka, singla, bo od początku do końca wszystko jest w nim wyłącznie w moich rękach, przynajmniej po jednej stronie siatki…


TENIS…TO TAKA TRUDNA GRA

TENIS… TO TAKA TRUDNA GRA

Do gry w tenisa potrzeba kortu, ścianki, rakiety i piłki, piłkę trzeba trafić rakietą ? Łatwizna? Nic bardziej błędnego . Precyzyjne uderzenie piłki w odpowiednim miejscu ,rakietą trzymaną w ręce i skoordynowanie tego z poprawnym ustawieniem ciała, pracą nóg , nadanie piłce prędkości i zagranie w celowane , konkretne miejsce to naprawdę nie jest proste.

Trenerzy i tenisiści , których znam umiejscawiają tenisa tuż za hokejem ( tam jeszcze musisz to zrobić na łyżwach) jeżeli chodzi o poziom trudności w opanowaniu tej dyscypliny sportowej.

Amatorski tenis jest demokratyczny , można zacząć w każdym wieku i długo cieszyć się grą , żeby jednak naprawdę nauczyć się grać w tenisa dobrze technicznie potrzeba długich lat żmudnych treningów.

Kiedy się wciągniesz i po latach zaczynasz powoli ogarniać podstawowe uderzenia , forhend, backhand, wolej, slajs, nieźle serwujesz, grasz piłki kierunkowo, rotacyjnie , z dobrą siłą, wkraczasz na prawdziwy rollercoaster …

Pojawia się równie trudny jak technika, aspekt mentalny, który na wyższym poziomie zaawansowania w tenisie zaczyna odgrywać kluczową rolę. Ilu z nas amatorów przegrało wygrany mecz tzw.głową ?…Wielu, bo zabrakło koncentracji, bo zlekceważyliśmy przeciwnika, bo było za łatwo, bo nie potrafiliśmy przenieść uderzeń z treningu na mecz, bo nie potrafiliśmy zostawić osobistych spraw w szatni, ja to robię cały czas.

Dobra strona aspektu mentalnego to z kolei umiejętność podniesienia się po dotkliwej porażce , zdolność odwrócenia losów meczu, siła, którą jesteśmy w stanie wygenerować kiedy jesteśmy najbardziej słabi , odwaga, która pojawia się kiedy jesteśmy najbardziej przerażeni i pokora , kiedy niesieni na fali zwycięstwa przestajemy twardo stąpać po ziemi.

Te dwie strony aspektu mentalnego w tenisie to nasza codzienność. Sztuką jest doprowadzić do stanu , w którym ta dobra strona staje się dominującą, to umieją tylko najlepsi z nas.

Świetnie , że w szkoleniach kładzie się teraz duży nacisk na ten aspekt tenisa, że trenerzy i psychologowie tego uczą , to wiedza zdecydowanie tajemna?

Litry wylanego potu na treningach , powtarzalność i pewność uderzeń , taktyka meczowa na nic się zdadzą jeżeli nie pójdzie za tym opanowanie głowy .

Ja cały czas nad tym mocno pracuję, mam swoje rytuały i sposoby , żeby mieć kontrolę nad sytuacją, ale jest to obszar do dużej poprawy , bo cały czas są rzeczy podczas meczu, które są w stanie całkowicie mi rozsypać psychikę . Uczę się bycia na korcie BADASS EVERYDAY , nie poddaję się , walczę !