TENIS W UZDROWISKU

TENIS W UZDROWISKU

O obozach tenisowych Szkoły Tenisa Intertenis w Bardejovskich Kupelach od lat krążyły w Krakowie legendy.

Na samo hasło Bardejovskie Kupele na twarzach znanych mi tenisistek i tenisistów pojawiał się rozmarzony, nostalgiczny uśmiech. Zaciekawiona, zaintrygowana dopytywałam, odpowiadali enigmatycznie, że jest tam wyjątkowo i po prostu, żeby to zrozumieć, trzeba tam być. Trzeba poczuć moc i ducha Kupeli.

Pandemia nie pozwoliła nam pojechać tam wcześniej, ale wreszcie w czerwcu tego roku się udało.

Bardejovskie Kupele to bardzo znane i popularne uzdrowisko na Słowacji, leży u podnóża góry Magura, panuje tu specyficzny, korzystny dla zdrowia klimat. Jest tu siedem źródeł wody mineralnej  na różnego rodzaju schorzenia i dolegliwości oraz najstarszy na Słowacji skansen.

Historycznie uzdrowisko odwiedzali między innymi żona cesarza Franciszka, znana jako Elżbieta Bawarska vel Sisi, żona cesarza Napoleona, Maria Luiza czy car Rosji.  Jest też obiekt sportowy z sześcioma znakomitymi kortami ziemnymi, na których będziemy trenować. I jest kultowa Magnolia, w której się tańczy do słowackich hitów.

To garść faktów, kiedy jednak wjeżdżasz do Bardejovskich Kupeli po raz pierwszy, od razu czujesz, że czas się zatrzymał…

Jest tak jak w latach 90-tych w Polsce, specyficzny architektoniczny miks, z jednej strony uzdrowiska w austriacko-węgierskim stylu, z drugiej strony blaszaki, z zardzewiałymi balustradami, betonowe, nieładne. Dużo zieleni, ławki, pijalnia wód, restauracje z ceratami na stołach, bez nowoczesnego designu, cukiernie z ciastkami jakie pamiętam z podstawówki. Po pierwszym szoku, niedowierzaniu, że są jeszcze takie miejsca, zaczynasz wpadać w klimat. Okazuje się, że to jest urocze, z każdą godziną pobytu odnajdujesz spokój i pewność, że w życiu za bardzo przyzwyczajamy się do wygody, że detale i atuty przesłaniają nam całą kwintesencję prawdziwego piękna. Bo piękno można odnaleźć siedząc o pół nocy na betonowym tarasie, po grze w kręgle, zatracając się w nocnych Polaków rozmowach. Piękno to owsianka dana z sympatii na śniadanie, taniec w Magnolii do  Hallelujah ze Shreka, to leniwe, romantyczne popołudnie na ogrodowej huśtawce, to wreszcie spalone słońcem korty ziemne, a w ich tle cerkiew.

Magia miejsca pozwala znaleść duże wyciszenie, moc uzdrowiska zaczyna działać, ale jesteśmy przecież przede wszystkim na obozie tenisowym.

Trenujemy od pierwszego dnia pobytu. Marek Molenda z trenerami Krzysiem i Słowakiem Lubo przydzielają nas do grup, zgodnie z naszym poziomem gry, trenujemy codziennie po dwie godziny, po południu szkolne gierki czyli sparingi, dodatkowo turniej deblowy i turniej na zakończenie obozu. Jesteśmy minumum cztery godziny na korcie każdego dnia, my adepci, bo trenerzy robią nadgodziny. Metody treningowe Marka i ekipy są przejrzyste i konkretne, maksimum wiedzy, ćwiczeń oraz wizualnych afirmacji, jakie można przekazać w tak krótkim czasie. Duża koncentracja, dbanie o szczegóły, praca metodyczna , rozgrzewka to znaki firmowe Szkoły Tenisa Intertenis. Ja osobiście mocno pracuję nad zmianą forhendu od kilku tygodni, zajęcia  z trenerami na obozie pokazały mi detale, o których muszę pamiętać. Przemówiły do mnie metaforyczne porównania o tym jak głaskać psa czy też rzucać legendarne kaczki kamieniem na wodę czyli w skrócie  jak puszczać luźno rękę i jak ustawiać nadgarstek przy forhendzie😉

Zajęcia serwisowe z Markiem w czapkach maga przechodzą do legendy😉

Okazuje się w teorii to takie proste, ściągnąć czapkę, muskając ją rakietą ,nic więcej😉

Te kilka dni na kortach dla każdego z nas, czy to początkującego czy pro czy zaawansowanego były wspaniałe. Sama gra, adrenalina, gorące słońce, nogi brudne z mączki, bolące ciała, pot, walka to jest coś co kochamy w tym sporcie. Nawet po kilku godzinach snu, niektórzy lekko spóźnieni 😉stawialiśmy się na naszych zajęciach, głodni wiedzy, pokorni, czasem buńczuczni, ale zawsze otwarci na zmiany naszych map mentalnych 😉

Czy to Bardejovskie Kupele czy Starachowice czy Będzin😉z właściwymi ludźmi wszędzie jest znakomicie.

Pasja do tenisa generuje ciąg świetnych zdarzeń, poznajemy cały czas ciekawych, nowych ludzi, na kortach jesteśmy często rywalami, ale wieczorem wspólnie się śmiejemy przy dobrym regenerującym piwie. Okazuje się, że nie ma wtedy granic, nie ma znaczenia czy dopiero zaczynasz grać czy już jesteś starym wyjadaczem, kochasz tenisa i to wystarczy, żeby być w grupie takich samych jak Ty pasjonatów.

Jest wielu bardzo dobrych trenerów tenisa, ale osobowość w tym fachu wciąż jest na wagę złota.

Marek Molenda to ma, jest kompletny, prawdziwy, skraca dystans , ale zachowujemy do niego ogromny respekt, niektórzy nawet, ci jego najbliżsi są z nim na pan😉

To były cudowne dni,  jestem w grupie tych szczęśliwców, którzy byli, zobaczyli i przeżyli Bardejovskie Kupele.  Na zawsze zostaną w mojej pamięci,  mam nadzieję, że jeszcze tam wrócę.

To ja mogę teraz z rozmarzeniem na twarzy opowiadać innym o tych tenisowych obozach.

Dziękuję trenerom, koleżankom i kolegom  za świetny czas razem!

Kto jeszcze nie był, koniecznie musi pojechać i poczuć kojący klimat uzdrowiska, tego nie oddadzą żadne słowa, tam trzeba być.