ZIELONA GÓRA BEZ KANKANA 

Zielona Góra, Grünberg albo Zelena Hora czy też po prostu Winny Gród został na dwa mroźne grudniowe dni stolicą polsko-czeskiego tenisa.

Zaczęło się niewinnie, kolega podesłał na wspólną grupę tenisową linka do turnieju Polska -Czechy. Nasze tenisowe towarzystwo zareagowało raczej bez entuzjazmu, a że za daleko, a że kto tam w sumie gra😉Mnie się pomysł od razu spodobał, namówiłam koleżankę i tak utworzyła się pięcioosobowa grupa wyjazdowa. Kierownikiem wycieczki został Włodek, wice koordynatorem Tomek. Panowie zadbali o wszystkie detale, bilety, transport, hotel. My z Marysia  i Agnieszką miałyśmy się stawić w piątek na dworcu Kraków Główny, o godzinie 10:06 punktualnie wyruszyliśmy ku fantastycznej przygodzie.

Już w pociągu poczułam się jak na wycieczce szkolnej, z najbardziej lubianym  nauczycielem czyli panem od wf😉Włodek przeszedł samego siebie, dla każdego z nas przygotował pyszne kanapki, kupił  drożdżówki, soki i koktajle, zabawiał nas uroczymi opowieściami nie tylko o tenisie.

Zaopiekowani, dopieszczeni i zrelaksowani dotarliśmy punktualnie do Zielonej Góry. Szybkie zakwaterowanie  w cudownym, zabytkowym hotelu Retro i start do Centrum Rekreacyjno-Sportowego na główną atrakcję wyjazdu, towarzyski mecz tenisowy Polska-Czechy.

Wstyd się przyznać, ale to był mój pierwszy zawodowy turniej tenisa, który oglądałam na żywo z trybun. Wrażenie jest niesamowite! Miejsca mieliśmy bardzo dobre, doskonale widzieliśmy zawodników, szybkość piłki i wszystkie detale.

 Na turnieju mimo wcześniejszych zapowiedzi nie zagrał z powodu kontuzji Łukasz Kubot, a ze strony czeskiej zabrakło Petry Kvitovej i Markety Vondrousovej. Ci co grali nie rozczarowali mimo, że Polska przegrała 2:4. Z meczy gry pojedyńczej obejrzeliśmy mecze Kasi Kawy z Kateriną Siniakovą, Magdy Fręch z Terezą Martincovą, Kamila Majchrzaka z Jirim Veseley i Jerzego Janowicza z Jirim Lehecką. 

Tylko powracający po długiej przerwie Jerzy Janowicz wygrał swój mecz i grał świetnie. To był taki mecz, który chce się i trzeba zobaczyć na żywo. Jerzy Janowicz jest stworzony do grania przy aplauzie trybun, synchronizacja dopingu kibiców z jego asami serwisowymi i zwycięskimi akcjami zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Hasło kibiców : JUREK ŁADUJ!!! na stałe powinno znaleźć się w arsenale przyśpiewek tenisowych. Jurek posłuchał widzów i ładował tak, że wygrał, porywając nas wszystkich do nagrodzenia jego gry owacją na stojąco. Znakomity powrót!

Szkoda  przegranego meczu Magdy Fręch tylko dwoma piłkami w super tie-breaku, Magda zaprezentowała się bardzo dobrze i w meczu z Terezą była na pewno zawodniczką lepszą.

Katarzyna Kawa i Kamil Majchrzak zagrali troszkę bez błysku.

Mecze deblowe to były dwa światy. Męski zespól Szymon Walków z Janem Zielińskim grali świetny deblowy mecz, raz po  raz racząc publikę widowiskowymi zagraniami. Panowie są dobrze zgrani i się uzupełniają, w miarę pewnie pokonali parę czeską Veseley/Lichecka. Damski debel niestety rozczarował, duet Rosolska/Kawa grał o dwie tenisowe klasy niżej niż wielokrotna mistrzyni wielkoszlemowa Katerina Siniakova w parze z Martincovą i to nie tylko dlatego, że był to mecz o przysłowiową pietruszkę. Nie zepsuło to jednak mojego finalnego wrażenia i oceny tej dwudniowej tenisowej przygody. 

Na hali czuć było w każdym centymetrze tego miejsca, że rządzi tenis. W kuluarach spotkałyśmy eleganckiego Łukasza Kubota, z którym troszkę porozmawiałyśmy i obowiązkowo zrobiłyśmy sobie zdjęcie, a że z Łukaszem już się  kiedyś spotkaliśmy w Krakowie, to kolejne nasze spotkanie  to już obowiązkowo wywiad😉I mimo, że Łukasz Kubot nie zatańczył na korcie zwycięskiego kankana, to swoją obecnością podniósł zdecydowanie prestiż imprezy. I ile radości sprawił niektórym😉, a mi nawet  chciał oddać swoje oczy  w zamian za moje podpuchnięte 😉

Spotkaliśmy też Karola i Paulinę z fanklubu Agnieszki Radwańskiej oraz trenera Kubę z krakowskiego klubu Fame.

Spędziliśmy świetny czas w Zielonej Górze! W piątek zjedliśmy pyszną kolację w naszym hotelu Retro, z wypiekami na twarzach, przy dobrym winie rozmawialiśmy do północy, ekscytując się naszą tenisową pasją, ale też poruszaliśmy dużo  innych tematów, trudnych, lekkich i przyjemnych ,urodziły się wspólne pomysły, które już po Nowym Roku będziemy wcielać w życie.

 W sobotę Marysia z Chłopakami o świcie zwiedzali Zieloną Górę, my z Agnieszką zdecydowanie wolałyśmy pospać.

Aga z Włodkiem zostali do niedzieli, żeby podelektować się czasem ze sobą i odkryć uroki miasta,  a my kierunek  pociąg niebylejaki 😉 A jednak troszkę nas ten pociąg z Berlina zaskoczył, dużym opóźnieniem, zimnym wagonem, ale za to z panem konduktorem o pięknych oczach😉i co najważniejsze byliśmy razem w znakomitym towarzystwie, więc drobne niedogodności nam nie przeszkadzały.

 Najfajniejsze rzeczy zawsze dzieją się w życiu mimochodem, od lat tak się nie śmiałam, do łez i bólu przepony, ta podróż powrotna będzie niezapomniana.

Winny Gród dostarczył mi nie tylko tenisowych wrażeń.

Kolaże, miraże, hulajnogi, wino, kankan i tenis niech nam zawsze towarzyszą! 

Marysia, Aga, Tomek i Pan Kierownik Wycieczki Włodziu dziękuję!!!