ROZSTANIA I POWROTY

ROZSTANIA I POWROTY

Stary rok za nami, od kilkunastu dni panuje nowy 2023. Trwa czas bilansów, podsumowań, snucia planów, celów i postanowień. Magia liczb, przełomów napędzana odwiecznym lękiem egzystencjonalnym i niepewnością  jutra jest pożywką dla wszelkiej maści lekarzy ciał i dusz. Wielu z nas skorzysta z ich pomocy, będziemy czytać mądre poradniki, kupimy karnet na siłownie, obiecamy sobie bycie bardziej uważnymi  na potrzeby słabszych, natury, zaadoptujemy psa, co odważniejsi postanowią rzucić palenie, męża lub prace i wyjechać w przysłowiowe Bieszczady. Około marca, jak nie wcześniej , z pierwszym wiosennym słońcem przyjdzie jednak otrzeźwienie, śmiałe plany okażą się jakieś takie miałkie, tydzień za tygodniem będzie mijał  szybko, nowy rok stanie się całkiem już stary i wszystko wróci na znane tory, bezpiecznego dryfowania w koleinach życia. Ale nie u nas tenisistów, my mamy inaczej.

Do tego, żeby coś zmienić nie potrzeba granicznej daty. Proces zmiany, zazwyczaj jest żmudny, długotrwały i bolesny, ale podobno hartuje 😉. Każdego dnia, krok po kroku robimy coś powoli , regularnie, aż staje się stylem życia. Dostrzegamy sens w tej powtarzalności, a efekty przebijają najśmielsze oczekiwania.

Zwycięstwa w turniejach wielkoszlemowych, seryjne wygrywanie meczy nie jest wynikiem postanowień noworocznych, tylko wielu lat treningów.

Rok 2022 dla polskiego tenisa był po prostu oszałamiający, o tym czego dokonała „Gówniara z paletką” napisano już wszystko, dla Igi Świątek przysłowiowe niebo jest granicą. Co ta dziewczyna sobie teraz myśli, co planuje, nad czym pracuje, co chce zmienić czy udoskonalić wie tylko ona sama, a że jest pełnokrwistą sportsmenką o tym, że nie spocznie na laurach jestem przekonana. 

 Sukcesy naszej tenisistki napędzają nasz amatorski świat tenisa, powstają nowe obiekty, organizowane jest mnóstwo turniejów, o różnych formułach, jednym słowem dzieje się. Jedno się nie zmienia, nam amatorom wydaje się, że gramy jak zawodowcy 😉

Otacza mnie spore grono takich samych pasjonatów tenisa jak ja, wielu z nas jest na przysłowiowym zakręcie 😉

Regularne, żmudne treningi, doskonalenie techniki jednym wychodzi znakomicie, innym nie wychodzi wcale, inni jeszcze kręcą się w kółko i nie widzą żadnego większego progresu. Zmieniamy trenerów, rakiety, naciągi, filozofie, pracujemy nad aspektem mentalnym, taktyką  …a potem ogrywa nas ktoś, kto nie ma trenera, nie ma doświadczenia w rozgrywaniu meczy, nie ma nawet profesjonalnej torby tenisowej 😉. I ot tak sobie  przychodzi na kort, z czystą głową, bez obciążeń, bez oczekiwań, gra i wygrywa.

W zawodowym tenisie, nie ma mowy, żeby ktoś technicznie nie umiał grać, oczywiście jedni robią to lepiej , inni gorzej, ale pewne standardy tenisowego ruchu, uderzenia, pracy na nogach są czymś absolutnie wymaganym, tenisowym abecadłem. W  tenisie amatorskim jest zupełnie inaczej.

Spotykam  tenisistów którzy grają pięknie technicznie, ale cóż i oni czasem przegrywają z freestylowcami 😉.

Ja się już na to przestałam obrażać 😉, doszłam do finału prestiżowej w Krakowie ligii  , a oglądając ten mecz na yt, widzę tam siebie grającą bardzo słabiutko technicznie… , a jednak… gram w finale. Pamiętam za to jakie piękne emocje mi wtedy towarzyszyły i jaka wola walki.

Jeszcze mam nadzieję, że poprawie swoją technikę, bardzo mocno nad tym pracuję, frustruję się, bo nie wychodzi, bo jest już dobrze, a za chwilę znowu  krok w tył. Mimo to, wierzę, wciąż wierzę, że się uda i z dumą będę mogła oglądać swoje płynne technicznie zagrania.

Pisałam kiedyś felieton o tym,  że dylemat tenisisty amatora często rozgrywa się między grać ładnie i zwyciężać a  grać ładnie i przegrywać, a może grać brzydko i wygrywać, takie  błędne koło, napędzane naszymi oczekiwaniami i ograniczeniami.

 Jedno jest pewne, prawie każdy z nas chciałby grać dobrze, ładnie i zwyciężać , ale to jest dane tylko nielicznym amatorom, którzy oprócz systematyczności i regularności, mają trochę więcej szczęścia i talentu. 

Reszcie pozostaje  pasja do tenisa, dla której jesteśmy w stanie grać bladym świtem albo pół nocy, rywalizować z dużo lepszymi, wciąż wierząc, że tym razem, w tym sezonie to już na pewno wygramy większość meczy, że nauczymy się serwować z rotacją 😉i w ogóle, że ten rok będzie nasz 😉

Należą nam się wszystkim oklaski, za to, że mimo naszych ograniczeń próbujemy i trwamy w tych noworocznych postanowieniach kolejny już rok 😉,  że te zakręty nas tylko wzmacniają, chwilowe rozstania i obrażania się na tenisa, kończą się spektakularnym i szczęśliwym powrotem. Nie zawieszamy rakiet na kołku, 2023 zapowiada się tak samo pięknie jak 2022, będzie grane, grane z pasją !


LIPCOWE WIBRACJE

LIPCOWE WIBRACJE 

W minioną sobotę odbył się kolejny z cyklu turniejów mikstowych organizowanych przez tennis stories by kate LIPCOWE WIBRACJE. Na starcie w T&CC w Giebułtowie pojawiło się 24 graczy, 12 par mikstowych, 12 tenisistek i 12 tenisistów plus paru gości. Po raz pierwszy miałam kilku nowych uczestników Kingę, Marysię, Mariolę, Agatę , Grzesia i Artura, resztę stanowiła stara, dobra  i sprawdzona gwardia  krakowsko- śląska?

Faza grupowa była bardzo zacięta, o zwycięstwie w wielu meczach decydowały tie-breaki, na trybunach raz po raz rozlegały się oklaski zaproszonych gości, wymiany, akcje, gra to był mistrzowski poziom. My z moim partnerem  Mariuszem zagraliśmy świetny mecz grupowy przeciwko bardzo dobrej parze Viktorii i Tomkowi, wygraliśmy 6:4, 6:3. Drugi mecz grupowy przegraliśmy z parą Mariola i Artur i po fazie grupowej z powodu złego samopoczucia Mariusza nie graliśmy już w drabince pucharowej. Na szczęście Mariusz poczuł się później lepiej i do końca już tylko jako gość mógł bawić się na turnieju.

Po fazie grupowej  8 par zmierzyło się w ćwierćfinałach, 4 wzięły udział w półfinałach turnieju pocieszenia. Mecze tej fazy to był naprawdę kawał świetnego tenisa. Zaangażowanie , zapał uczestników robił niesamowite wrażenie, wszyscy grali fantastycznie.

W półfinałach spotkali się Mariola z Arturem przeciwko Kindze i Jaromirowi oraz Ania i Grzegorz przeciwko Marzenie i Markowi. Krakusy i Ślązacy stoczyli siostrzano-bratobójcze pojedynki?Mecze były bardzo dynamiczne, wyrównane, długie, ze zwrotami akcji. Czas nas gonił i wiedzieliśmy, że finału nie zdążymy rozegrać, dlatego też finaliści zajęli ex aequo I MIEJSCE. Byli to Kinga z Jaromirem i Ania z Grzegorzem, ogromne gratulacje!

Turniej pocieszenia po finale z Anetą i Darkiem wygrali Viktoria i Tomek, gratulacje!

Gra na kortach szła swoim torem, a w kuluarach, w strefie relaksu toczyły się świetne towarzyskie rozmowy, oczywiście muzyczka w tle, wibracje, tańce, wygłupy. Zabrakło nam tylko słonecznej pogody , nie mogliśmy się rozkoszować widokami naszej lokalnej Toskanii?

W naszym chilioutowym pokoiku mogliśmy zjeść pyszne rzeczy przygotowane przez Enoteca ( Ewa dziękuję), chlebek od Dominika i Kasi z piekarni Młyn  i specjalnie przywiezione  z nad morza przez Łukasza wędzone jesiotry , smak rajski?

Uczestnicy mieli też możliwość sprobowania pysznych, zdrowych musów owocowych i warzywnych dostarczonych prze partnera turnieju OWOLOVO oraz po wycieńczających meczach wzmocnić się napojami VITAMIN C SYNERGY DRINK od firmy My Vit Ltd.

Pucharów jak to na moich turniejach jest w zwyczaju nie było?Za to każdy z uczestników dostał tzw.kate gift pack ? z fajnymi  gadżetami od tennis stores by kate, OWOLOVO i od kolejnego partnera turnieju SOBIESŁAW ZASADA AUTOMOTIVE.

Wśród uczestników turnieju zostały rozlosowane nagrody dodatkowe, vouchery na pyszną pizze i wino do ENOTECA oraz parasole od Mercedesa.

Zwycięzcy turnieju głównego i pocieszenia dostali vouchery na kilka godzin gry na kortach od partnera turnieju T&CC w Giebułtowie.

Dziękuję wszystkim moim GOŚCIOM, że Wam się chce u mnie grać, że lubicie, że dajecie swoją świetną energię, że tworzycie społeczność pasjonatów tenisa.

Dziękuję wszystkim Partnerom wydarzenia i sponsorowi głównemu firmie LESTER HOLDING za zaufanie do mnie, za wsparcie inicjatywy początkującej blogerki ?, za inwestowanie w rozwój sportowego wizerunku i tenisowej aktywności.Mam nadzieję, że to dopiero  wspaniały początek naszej wspólnej współpracy i przygody. 

Dziękuję G za jak zawsze profesjonalne, najpiękniejsze tabelki turniejowe i rozpiskę meczy.

W głowie kiełkują mi kolejne pomysły na tematyczne turnieje, zobaczymy się już wkrótce.

Najważniejsze jest to, że udaje mi się gromadzić na moich turniejach wspaniałych ludzi. Nasze grono cały czas się powiększa, poziom tenisa jest bardzo wysoki, ale oprócz tego łączą nas podobne klimaty, lubimy spędzać ze sobą fajnie czas.  Pasja do gry, walka  do ostatnich sił, do kończącej piłki jest w krwiobiegu nas wszystkich, kochamy tenisa i kochamy życie.

Dziękuję, że jesteśmy razem!

 


moje tenisowe początki

MOJE TENISOWE POCZĄTKI

MOJE TENISOWE POCZĄTKI

Swoje tenisowe epizody z młodości pominę , bo ich nawet dobrze nie pamiętam i nie są zupełnie istotne.

Cała historia zaczyna się mniej więcej 4 lata temu , kiedy tuż obok mojego domu powstaje obiekt Perła Pękowic , a w nim  kort tenisowy, zielony , tuż nad rzeką, kameralne , cudowne miejsce. Wtedy odkrywam , że zdecydowanie marzę o tym, żeby zostać polską Marią Sharapovą?Kupuję  piłki i prostą rakietę w przypadkowym sklepie sportowym , parę pierwszych, pięknych sukienek tenisowych i zaczynam zabawę. Najpierw odbijam z nastoletnim synem, od pierwszych dotknięć rakiety wiem ,że wreszcie znalazłam sport na który czekałam całe życie. Zakochuję się bezgranicznie i bezkrytycznie .

Po kilkunastu wspólnie zagranych treningach, na których fantastycznie się bawimy, wydaje nam się, że gramy  świetnie?

Na scenę wkracza pierwszy trener, Tomek , po kilku miesiącach wspólnych treningów , w moim odczuciu, teraz to już no naprawdę jestem dobra  ?

Kupuję pierwszą poważną rakietę ( Babolata) i …jestem już gotowa na turnieje …?reakcja  Tomka  bezcenna, delikatnie mówiąc jest mało entuzjastycznie nastawiony do mojego pomysłu, ale też nie odradza ,  ja swoje wiem i jestem READY jak Nadal ?

Na facebooku znajduję ogłoszenie o turnieju na kortach w Mysłowicach i namiar do Andrzeja Rosoła, dzwonię i wiem , ze trafiłam na prawdziwego pasjonata.

No to jadę …, kwiecień 2018, mój pierwszy turniej , grupa 3-osobowa, przeciwniczki od lat grają w tenisa i w turniejach, ale ja się nie stresuję, mam piękną sukienkę, świeci słońce , zaraz będzie maj, mój miesiąc , a na drugi dziń wylatuję do mojego ulubionego Playa De Muro na Majorkę, życie jest piękne?

Gramy…

Nokaut, całkowity…, dziewczyny szybko kończą mecz ze mną , a ja za bardzo nie wiem co się wydarzyło…Ania i Iza moje pierwsze turniejowe przeciwniczki są na szczęście dziewczynami z ogromną klasą , nie upokarzają mnie tak po ludzku, robią wszystko w meczu , żeby mimo wszystko trochę ze mną pograć…No i Andrzej , który daje mi duże wsparcie, zaprasza na kolejne turnieje ,  będę tam stałym gościem i członkiem fantastycznej wspólnoty tenisistek i tenisistów zgromadzonych wokół Tennis Open , które stworzył i nikt tak pięknie do mnie nie mówi jak on ,Kasieńko? 

 


A MOŻE ZMIENIĆ ZASADY GRY?

A MOŻE ZMIENIĆ ZASADY GRY?

Na fali zachwytu doskonałym serialem „Gambit Królowej” kupiłam profesjonalne szachy i zaczęłam się uczyć w nie grać, nie jest to łatwa gra, a nawet zdecydowanie jest  bardzo trudna. Ale nie będzie dziś o szachach, będzie o tenisie i życiu jak co tydzień, a  szachowy gambit to tylko inspiracja do felietonu.

Gambit to posunięcie w szachach, a dokładnie otwarcie szachowe, w w którym gracz poświęca jedną lub kilka bierek, by potem uzyskać lepszą pozycję, czyli bardziej życiowo, najpierw można się wycofać, przegrać kilka bitew, żeby potem zaatakować i odnieść zwycięstwo. Królewska strategia, a nawet wojenna, czasami dająca przeciwnikowi możliwość wyboru, a czasami prowadząca do kompletnej destrukcji w jego szeregach. 

Tenisiści  w meczach stosują różne strategie prowadzące ich do zwycięstwa. Taki gambit kojarzy mi się z pozornym uśpieniem przeciwnika, gracie mecz, wygrywasz gładko 4:0 i nagle wszystko się zmienia, bo przeciwnik cię podpuścił, pozwolił ci się wyszaleć, a potem bezlitośnie zaatakował, obnażając twoje słabości i wygrał. Zawsze zastanawiałam się czy to jest celowe, zgłębianie gry w szachy, utwierdza mnie w przekonaniu, że jest. Większość tenisistów amatorów grających na poważnie, czyli mecze ligowe i turniejowe ma w sobie gen rywalizacji, to nie jest dla nich tylko zabawa. To są  adrenalina,  ambicja, oczekiwania, presja, czasem kompleksy , chęć sprawdzenia się oraz ciągłe gonienie za doskonałością i poczuciem spełnienia. 

Mam teraz już drugi miesiąc przymusowej przerwy od tenisa, spowodowanej powikłanym i ciężkim przebiegiem covid. Powrót jest mozolny, pierwsze treningi za mną , grane na 30-40% tego co wcześniej, jest ciężko i fizycznie i psychicznie się odbudować, ale dzięki temu doświadczeniu zyskałam nowe spojrzenie na tenisa i życie.

Dla niektórych ludzi i tenisistów  życie i granie jest łatwe, miłe i przyjemne, z prostego względu , za dużo nie kombinują,  po prostu grają, nie rozmyślają, nie narzekają, biorą to co daje im świat, bez strategii i planów oraz  to co proponuje przeciwnik po drugiej stronie siatki.

 Niestety ja należę do typu nadwrażliwców, zawsze będę analizowała, dzieliła włos na czworo, szukała metafizyki w prostych słowach i gestach, a gra w tenisa będzie owszem rywalizacją sportową i ulubioną formą aktywności fizycznej, ale przede wszystkim będzie sposobem na spełnienie. Więcej, mocniej, sprytniej, ciągły wyścig, a potem wypalenie. 

Próbując teraz odbudować swój tenis po chorobie, widzę, że może to zatrzymanie się, przerwa od tenisa i życia była mi do czegoś potrzebna…, a jednocześnie obnażyło to, że na tenisa chyba za dużo postawiłam i za dużo od niego wymagam, a to nieuchronnie i zawsze prowadzi do porażki.

 Musiałam zmienić plany, które miałam, turnieju MAJOWE WIBRACJE nie udało mi się zrobić, musiałam wycofać się z fazy finałowej dwóch lig w których grałam, nie trenuję na razie tak jak bym chciała, nie gram meczy, sparingów, straciłam energię, zapał, muszę dłużej odpocząć, pomyśleć. To nie jest zaplanowana strategia gambit, ale tak przypadkowo wyszło, że musiałam się wycofać…Czy wrócę i odniosę zwycięstwo, a może wrócę i zwycięstwo nie będzie zupełnie istotne…

Rozmawiałam ostatnio z koleżanką tenisistką z typu takich wrażliwców jak ja, o tym za czym biegamy w życiu, czego nam brakuje, jakie mamy deficyty i dlaczego wielu z nas mimo pozornego szczęścia, ludzi wokół, czuje niespełnienie i samotność. Nie wiemy tego obie dlaczego … Tenis zapełniał mi to poczucie w pełni, zagłuszał deficyty i  dlatego tak go uwielbiam, bo dzięki niemu jestem chwilami naprawdę szczęśliwa, a czy w tym jest prawda i sens? Może nie musi, wystarczy, że są jasne zasady.

 Chcesz strategii na tenisa i życie, wymyśl najlepszą dla siebie albo nie wymyślaj żadnej.

Gambit Królowej dlaczego nie, jeżeli jesteś wojownikiem, czujesz to, nie boisz się, że przeciwnik po drugiej stronie siatki odczyta twoje zamiary i przejmie inicjatywę. W tenisie najwyżej zaryzykujesz przegrany mecz, ale już w życiu konsekwencje mogą być dużo poważniejsze. Ile życiowych dramatów, niespełnienia jest właśnie przez nieumiejętność rozegrania królewskiej partii.

Strategie sprawdzają się w sporcie i to nie zawsze, w życiu  zasady gry warto ciągle weryfikować trzymając się swojej wrażliwości, potrzeb i prawdy. I tak jak w szachach i tenisie warto przewidzieć kolejny ruch przeciwnika, być gotowym i mieć w zanadrzu przynajmniej kilka rozwiązań, bo  to  zapewnia nam kontrolę, tak  w życiu  niestety tylko pozorną, bo w świecie jaki nas otacza często brak  jest zasad.… W tenisie są twarde zasady rozgrywania punktów serwowania, itd., podobnie w szachach, np. zawsze zaczyna kolor biały, są określone kierunki poruszania się pionków i figur, jeżeli tych zasad nie przestrzegasz, nie możesz grać.  W życiu mam wrażenie zasada główna jaką przestrzegamy to ruch drogowy prawostronny, a reszta podlega swobodnej interpretacji. Nawet czerwone światło nie jest w stanie powstrzymać niektórych przed łamaniem reguł, a w kontaktach międzyludzkich bardzo często gramy tak jak nam pasuje, egoistycznie i bez skrupułów.

 Może właśnie dlatego tylu z nas tak komfortowo i bezpiecznie  czuje się uprawiając różne dyscypliny sportu, ucieka w świat jasnych reguł, standardów i pewności, że każda próba złamania zasad wyklucza z gry. Szkoda, że tak to nie działa w życiu, o ileż piękniej i lepiej byłoby nam wszystkim na tym świecie, gdyby ludzie łamiący reguły i krzywdzący innych od razu byliby dyskwalifikowani… szach mat gra się kończy. Utopia wiem, ale czy nie cudowna?


TYLKO MNIE ZAPROŚ DO MIKSTA

TYLKO MNIE ZAPROŚ DO MIKSTA

 

  Jako całkowicie początkująca tenisistka zaczęłam jeździć na turnieje, wyjazdy towarzyskie z tenisistkami i tenisistami skupionymi wokół fundacji Tennis Open. Od razu z większością osób poczuliśmy, że odbieramy na tych samych falach, wspólny czas spędzaliśmy znakomicie towarzysko, jednak kluczowym elementem naszych spotkań były tenisowe rozgrywki. W singlu zbierałam solidne baty, ale coś tam już z tej gry rozumiałam, za to miksty to była dla mnie kompletna abstrakcja, więc potrzebny był mi partner do miksta, który udźwignie mój talent

?

Na pierwszy turniej miksta w Pszczynie, jako mój partner stawił się Piotrek, podjął wyzwanie.

Znakomicie serwował i ciągnął naszą parę jak mógł . Przeciwników w grupie mieliśmy trudnych, jedna para, zgrane deblowe małżeństwo, druga w składzie miała trenera tenisa, dlatego ugranie kilku gemów w meczach przeciwko nim, uważam za spory sukces, bo o deblu dalej nic nie wiedziałam. Z Piotrkiem dobrze się bawiliśmy,  do dziś się kolegujemy, żadnej presji, nic nie mieliśmy do stracenia, a całkiem sporo do zyskania, w drabince pocieszenia prawie wygraliśmy mecz. 

W kwietniu 2019 r. pojechaliśmy z Tennis Open na obóz tenisowy do Turcji. I tam nastąpił przełom w mojej grze deblowej…zawdzięczam go dwóm wspaniałym tenisistom.

Radim, najlepszy technicznie z obecnych tam tenisistów, gracz perfekcyjny, dostał na skutek losowania ( Andrzejku, ach te Twoje legendarne losowania ?) mnie do pary w mikście.

Radim to człowiek z ogromną klasą, talentem i łagodnością, jak on chwalił moją grę i każde zagranie, które mi wyszło. Dawał mi komfort popełniania błędów, mecze przegraliśmy, ale były dosyć wyrównane, jeden dopiero po tie-breaku. Radim dał mi bardzo duże wsparcie mentalne , on wie o czym mówię? Zrobiło mi się przykro na skutek niezamierzonego, ale jednak, zachowania koleżanki na korcie, on to wychwycił i powiedział mi coś takiego, co niesamowicie dodało mi skrzydeł i niesie mnie do dziś.

Drugim moim partnerem mikstowym w Turcji, również na skutek losowania, został Darek, z którym dość gładko wygraliśmy dwa mecze i rozpędzeni tym sukcesem, po powrocie do Polski, na dwóch turniejach mikstowych stanęliśmy na podium i zdobyliśmy statuetki.

Darek gra świetnie, ale przede wszystkim to bardzo fajny człowiek, sprawił,  że pokochałam miksta. Energia gry mieszanej jest świetna. Szkoda, że mamy daleko do siebie i rzadko udaje nam się grać razem, ale obiecuję na wiosnę wreszcie przyjadę do Red Habanero ? 

Zagrałam też dwa turnieje mikstowe w Mysłowicach w parze z Radkiem , znakomitym lekkoatletą, mistrzem biegów przez płotki. Radek szlifował moją technikę biegową podczas wspólnych treningów i tak od słowa do słowa okazało się, że  też zaczął grać w tenisa. No to  pojechaliśmy powalczyć do przyjaciół na Śląsk, mecze przegraliśmy, ale Radek ma duszę i ciało sportowca, więc nie było odpuszczania, walka i determinacja do ostatniej piłki.

Mój aktualny partner mikstowy Mariusz zawodnik na poziomie pro, jest ostry, konkretny, lubi rywalizację, lubi wygrywać i nie wybacza błędów? Uczy mnie taktyki i sprytu w meczach, rozwijam się przy nim bardzo jako tenisistka. Słowo klucz Mariusza to koncentracja, a że ja lubię odjechać często myślami, to Mariusz musi mnie cały czas pilnować. Mam nadzieję ,że z każdym naszym wspólnym meczem będzie ze mnie bardziej zadowolony, stanę się pewniejszym ogniwem naszej mikstowej pary i coraz więcej meczów będziemy wygrywać.

Jak kiedyś powiedział mój kolega Greg, świetny tenisista, za jakiś czas będą się Kasia ustawiać do Ciebie w kolejce chętni na grę w miksta w parze z Tobą. Minęły od tych słów już prawie dwa lata…,   może kolejki na razie nie ma, ale coś tam drgnęło ?

Moi wszyscy dotychczasowi partnerzy są bardzo dobrymi, zaawansowanymi  tenisistami co daje  mi duży komfort gry. Wiem, że to panowie biorą  na siebie większą odpowiedzialność za przebieg naszych meczy, mam margines dla moich błędów,  a jednocześnie ambicjonalnie staram się przy nich grać najlepiej jak potrafię, żeby mieli we mnie solidne wsparcie. I fragmentami w naszych meczach to mi się udaje, jeszcze tylko większa pewność, zdecydowanie i dzikość na siatce i będzie dobrze. 

Turnieje mikstowe, sparingi mikstowe to jest ostatnio moja ulubiona forma spędzania czasu na korcie. Wymieszana energia damska i męska, testosteron złagodzony delikatnością, towarzyska atmosfera, niezobowiązujące żarty, lekkość, a przy tym kawał porządnego tenisa, po prostu idealnie. Do miksta potrzeba dwojga…i naprawdę można się zakochać …O czym przekonamy się w gronie fantastycznych znajomych tenisistek i tenisistów już 20 marca na turnieju ZAKOCHAJ SIĘ W MIKŚCIE.