NADZIEJA MA NA IMIĘ LILIANNA

NADZIEJA MA NA IMIĘ LILIANNA

Jest taka cudowna dziewczynka, dzięki której czwarty rok z rzędu w pierwszy weekend września  na kortach KS Górnik Bytom  gromadzi się z własnej woli i chęci pomocy  ponad setka ludzi. 

Jest taki fajny dziadek Grzegorz😉,dzięki któremu ta setka ludzi przyjeżdża z różnych części Polski, żeby zagrać w tenisa, spotkać się, pośmiać, powygłupiać, wziąć udział w licytacji, tak żeby wesprzeć leczenie jego wnuczki Lilianki. 

To nie jest zwykły turniej charytatywny, to jest turniej magiczny. Byłam na nim w tym roku po raz pierwszy i jestem pod ogromnym wrażeniem. Pomoc, bezinteresowność, wrażliwość i ludzka  dłoń podana wtedy, kiedy najbardziej trzeba. Dobro się dzieli jak się go mnoży.  

Na starcie turnieju w sobotę rano pojawiło się dwadzieścia dwie  pary mikstowe, złożone z dwudziestu trenerów lub(i) byłych zawodników, którzy do pary dostali amatorki, dwie  trenerki z dwoma amatorami oraz  jedenaście par deblowych męskich, wśród których grał obecny prezes PZT, sprawujący rownież prezesowski 😉 nadzór nad turniejem. Osób niegrających, towarzyszących było drugie tyle. Zaczęły się mecze fazy grupowej, pogoda dopisała, mimo deszczowej nocy, profesjonalnie przygotowano mączkę do naszych zmagań.

W wyniku losowania😉moim partnerem na ten turniej został trener Igor, były zawodnik, fantastycznie grający w tenisa, człowiek o dużej klasie, dwukrotny zwycięzca poprzednich edycji tego turnieju, także losowanie miałam iście królewskie 😉

W rywalizacji grupowej zagraliśmy trzy mecze , dwa zwycięskie, jeden przegrany dopiero w tie-breaku po wyrównanej walce. Po fazie grupowej czekaliśmy na roztrzygnięcia z innych grup i jako najlepsza para z drugiego miejsca dostaliśmy się do ćwierćfinałów. Mecz o wejście do najlepszej czwórki rozgrywaliśmy już przy blasku lamp, gwiazd i księżyca😉, udało się wygrać i awansować do niedzielnego półfinału.

Po fazie  grupowej  turnieju spotkaliśmy się wszyscy na licytację unikatowych rzeczy, które dla pasjonatów tenisa stanowiły dużą gratkę( piłki, koszulki z autografami gwiazd światowego tenisa, no i termobag z autografem mistrza😉). Licytację jak co roku poprowadził lekko  i z humorem Mariusz Kałamaga. Otwarliśmy hojnie portfele, wśród żartów, śmiechów licytowaliśmy dla Lilianki. Trochę ukradkiem można było otrzeć łzy wzruszeni, Lilianna na rączkach dziadka wpatrzona w niego, wtulona, całująca. Jest dla niej epicentrum szczęścia, uwielbia go, a on dla niej zrobiłby wszystko.

Fascynująca jest siła tej tenisowej społeczności. Grzegorz i jego brat grali zawodowo w tenisa, te znajomości przetrwały lata, środowisko jednoczy się niesamowicie w sytuacji, kiedy trzeba pomóc. Tenis jest pasją, rozprawiamy o nim, rywalizujemy na kortach, ale podczas tego weekendu stał się iskrą, która rozświetliła niebo. Nie była to noc spadających gwiazd, ale  noc gwiazd błyszczących, ocieplających i wlewających w nas nadzieję. Pomagamy Liliannie, bo się lubimy, szanujemy i wspieramy. Pomaganie jest  dobrostanem, który daje poczucie szczęścia. Lilianna dzięki pomocy tenisowej ekipy może się rehabilitować i leczyć. Jest piękną, uśmiechniętą dziewczynką, a my dzięki niej jesteśmy szczęściarzami.

W niedzielę tenisowe zmagania zakończyły się w kategorii mikstów i debli, my nasz półfinał przegraliśmy z bardzo sympatyczną  parą Anetą i Beniaminem, finał był blisko, tak blisko😉, może za rok. Gratuluję zwycięzcom.

Bardzo się cieszę, że mogłam być częścią tego wydarzenia, to był zaszczyt skrzyżować z Wami rakiety na korcie, poplotkować😉 przy pysznej kawie w kuluarach, spotkać dawno niewidzianych znajomych, poznać bliżej tych znanych tylko wirtualnie😉.

Fajnie, że zawodowcom chciało się pograć z nami amatorami, że mieli dystans, bawili się tym, motywowali nas i inspirowali.

Imię Lilianna oznacza niewinność i czystość, powstało od słowa lilium czyli lilia, a kwiat ten to symbol NADZIEI. Nie mogło być inaczej, dlatego to się udaje.

 Liliana może się czuć bezpieczna, ma wokół siebie wspaniałych rodziców, bliskich i ludzi, takich jak jej dziadek Grzegorz i my, tenisowa gromada.  Będziemy czuwać. Dajesz nam Lila nadzieję, że to wszystko co mamy i nas spotyka jest ważne i ma sens. 

Cytując Dantego…” Nadzieja przychodzi do człowieka wraz z drugim człowiekiem…”

Dziękuję Wam wszystkim za ten turniej.  Dziękuję, że do nas przyszłaś nadziejo, dziękuję  LILIANNO NADZIEJO!


SMECZEM W RAKA-RAZEM MOŻEMY WIĘCEJ

SMECZEM W RAKA – RAZEM MOŻEMY WIĘCEJ 

Jest wiele dróg w naszym życiu, ale tą, która najbardziej się liczy niewielu ludzi jest w stanie podążyć …To droga prawdziwego człowieczeństwa, którą pokażemy nie tylko wtedy kiedy znajdziemy się incydentalnie w sytuacji granicznej, trudnej, albo kiedy nam łatwo, ale którą podążamy codziennie, czyniąc dobro.

Charytatywny Turniej dla Fundacji Smeczem w Raka, który zorganizowałam 8 października  pokazał ogrom człowieczeństwa. Graliśmy dla zmagającej się z nowotworem podopiecznej Fundacji Asi. Środki, które zebraliśmy podczas turnieju i licytacji przeszły nasze najśmielsze oczekiwania. Ale po kole😉

Turnieje tenisowe uwielbiam organizować, ten był inny niż wszystkie poprzednie, cel szczytny, charytatywny, realna pomoc chorej dziewczynie. Od początku czułam, że to coś wyjątkowego. Cudowna Ania i Piotr z Fundacji zaufali mi, powierzyli organizację, wyróżniając mnie w ten sposób. 

Dobra energia towarzyszyła nam od początku. Udało się pozyskać fantastycznych sponsorów i partnerów wydarzenia. Bardzo doceniam osobiste zaangażowanie Eli i Patrycji, reprezentujących sponsorów głównych, wspólne rozmowy o projekcie, ich wsparcie finansowe, nagrody   dodały mi skrzydeł i zapału do działania.

 Pojawili się partnerzy, konkretni ludzie, którzy chcieli dać coś z siebie, żeby wspomóc licytację podczas turnieju. Marta zrobiła własnoręcznie fantastyczne koszulki i oprawę fotograficzną całego wydarzenia. Dostaliśmy vouchery na lekcję pływania z mistrzynią Kasią,  zabieg  na stopy i dłonie w salonie kolejnej Kasi,  trening indywidualny od Pawła i Natalii, cudowny obraz namalowany przez Karolinę, wina z Winiarni, biżuterię i bombki od koleżanek Ani, rakiety od Kamila, Majchrzaka, koszulkę z podpisami Agnieszki Radwańskiej i Jerzego Janowicza od Grzesia, koszulkę z podpisami tenisowej reprezentacji od Piotra czy wreszcie koszulkę z podpisem od Igi Świątek, pięknie oprawioną przez firmę Andrzeja. Patronat nad turniejem objął Wójt Gminy Wielka Wieś. A kolega Tomek zdolny informatyk stworzył aplikację liczącą punkty dla uczestników turnieju. 

A wszystko to  zrobili całkowicie bezinteresownie, z potrzeby czynienia dobra, z chęci niesienia pomocy.

Podczas turnieju graliśmy na trochę innych zasadach niż zwykle, turnieje dla Fundacji Smeczem w Raka rządzą się swoimi skorumpowanymi prawami😉Dodaliśmy trochę innowacji i stworzyliśmy karty szansy, pięknie graficznie zrobione przez wspaniałego artystę❤️, również bezinteresownie. Dzięki kartom losy meczu nie były do końca przewidywalne, w każdej chwili można było je zmienić, jednocześnie wspomagając licytację wsparciem finansowym. Było też dzięki kartom dużo śmiechu i zabawy.

 Po kilku godzinach gry, zgromadziliśmy się w sali na finał turnieju, nagrodzenie zwycięzców i licytację. To co się wydarzyło podczas tej godziny było bezcenne i magiczne. Zobaczyłam moich przyjaciół, znajomych, innych uczestników w pełni ich człowieczeństwa, hojnych, wdzięcznych, współczujących, z sercami na dłoni. To było jak koło śnieżne, jak samonapędzająca się spirala dobra, tyle ciepła i chęci pomocy. Uruchomiliśmy wspaniały stan dobrostanu, wypełniło nas poczucie sensu. Te pokłady dobra w każdym z nas drzemią, na korcie się wkurzamy na złe zagranie, w korku trąbimy, ochrzanimy partnera, pokłócimy się z koleżanką, jesteśmy niecierpliwi i zmęczeni, ale przez tą godzinę zobaczyłam, że każdy z tych ludzi, który tam był jest CZŁOWIEKIEM.

Podopieczna Fundacji Asia dla której graliśmy jest wzruszona i wzmocniona siłą pomocy i dobrej woli tenisistów dla niej grających. Obcy ludzie zrobili dla niej coś czego nie musieli, zatrzymali się w biegu, żeby jej pomóc.

Pomaganie jest zaraźliwe, daje ogromną satysfakcję, ta energia krąży i jestem pewna, że wraca ze zdwojoną siłą, kiedy dajesz, mnożysz dobro.

Świat jest wystarczająco zły, wojny, konflikty, nienawiść, wrogość, takie momenty zatrzymania jak ten podczas turnieju dla Fundacji Smeczem w Raka, pokazują właściwą drogę do człowieczeństwa. Jestem dumna i bardzo szczęśliwa, że nasze tenisowe środowisko pokazało taką moc dobra. Jestem spokojna o kondycję ludzkości.

Nawet jeżeli znów będziemy się kłócić na korcie o niesłusznie wywołany aut, albo narzekać na baloniarzy😉to w mojej pamięci będzie wiele wspaniałych klisz z turnieju, : jak 11-letni Albert chwali Justynę, że już jej dobrze idzie😉 , Marysi tłumaczy zasady debla😉, jak pięknie się cieszy, jak wygra, jak Włodziu idzie va banque😉, radość  siostry Jarka z wylicytowanej bombki, ogromne serce Mariusza, który oddaje do licytacji nagrodę, którą wygrał, Magda i Agą, które były choć nie grały i wiele innych wspaniałych momentów.

 Każdy z Was, który tam był upewnił mnie w tym jak wielką szczęściarą jestem, że Was znam.

Dziękuję!❤️


SERCE DO TENISA

SERCE DO TENISA

W ostatnich tygodniach docierają do nas informacje ze światowego kobiecego tenisa zapowiadające duże zmiany. Na trwającym właśnie US OPEN karierę kończy KRÓLOWA SERENA WILLIAMS, to w Nowym Jorku zagra swój ostatni mecz… Kibice, fani pożegnają ją na pewno z należytym honorem, będą owacje, łzy, przemowy, sentymentalne wspominki i żal, że pewna epoka się kończy. Williams na korcie osiągnęła wszystko, jest inspiracją dla milionów małych i większych dziewczynek, które godzinami odbijają tenisową piłeczkę, w nadziei, że choć w małym stopniu dogonią swoją mistrzynię. Serena swój tenisowy sukces przekuła w sukces komercyjny, stała się marką samą w sobie. Jej wszelkie rekordy wydają się absolutnie nie do pobicia. A jednak miliony dziewczynek wierzą, że mogą  to osiągnąć, dlatego, że znają historię sióstr Williams.

Serena Williams jest ambasadorką NIKE, a ja jestem świeżo po lekturze książki „SZTUKA ZWYCIĘSTWA”która jest wspomnieniami założyciela firmy NIKE Phila Knighta. Książka zrobiła na mnie ogromne wrażenie, Knight miał swój Szalony Pomysł, z miłości i pasji do biegania, założył firmę produkującą początkowo obuwie dla biegaczy, a która z czasem przekształciła się w giganta rynkowego, co nie było łatwe.Knight pisze  o tym jak realizować swoje marzenia, jak biec pod wiatr mimo przeciwności, nie zatrzymywać się, nie poddawać, cokolwiek się zdarzy, wierzyć w swój cel, nawet jeżeli trzeba biec dwa razy szybciej niż inni, którym przychodzi coś łatwo, to trzeba tak właśnie biec.Pisze też o tym, jak ważni są ludzie, których spotykamy na swojej drodze i szczęście lub jak to można też nazwać dobry splot okoliczności.

Inspirująca historia i przekaz, nie przez przypadek największe sportowe ikony są ambasadorami Nike, często są to sportowcy, którzy, żeby dojść na sam szczyt musieli bardzo długo, żmudnie i cierpliwie się wspinać. Serena też tak miała, patrząc na nią teraz jak wchodzi na kort centralny w Nowym Jorku ubrana od stół do głów w NIke, w błyszczącym płaszczu, butach sygnowanych jej nazwiskiem, żeby pożegnać się ze swoimi fanami i ostatni raz zagrać wiem, że jej Szalony Pomysł się udał, nie zatrzymała się i nigdy nie poddała.

Inne zmiany w kobiecym tenisie związane są z życiem, Petra Kvitova wychodzi za mąż, Angie Kerber spodziewa się dziecka, Maria Sharapova została mamą, tenisistki, które rywalizowały w tourze z Sereną Williams , odchodzą na sportową emeryturę. W grze zostaje mnóstwo innych tenisistek, ale wciąż wśród nich nie ma żadnej ikony. Iga Świątek pozostaje nadal numerem jeden, ale dopiero buduje swoją tenisową osobowość i tożsamość.  Mocno medialnie promowane, Naomi Osaka i Emma Raducanu szybko odpadają z turniejów. Badosa, Gauff, Sakkari, Jabeur, Rybakina i inne grają spektakularnie, widowiskowo, walczą na korcie, żeby za chwilę sromotnie przegrać. 

Brakuje mi determinacji u tych dziewczyn, wzorca, który chce się naśladować, nie są ikonami jak ich poprzedniczki, to wszystko co je otacza, blichtr, komercja, biznes przesłania najważniejsze, serce do tenisa. Może każda z nich ma swoją górę pod którą żmudnie się wspina, może pokażą, że mimo upadków wejdą na nią. A może chodzi o samą drogę, żeby wciąż chcieć iść, nawet jeżeli cel się oddala i to właśnie ta droga pełna poświęceń jest wystarczająca. Może czas to pokaże i doczekamy się nowej KRÓLOWEJ.

Dostałam ostatnio wibrastop Marii Sharapovej ,czerwone serduszko, którego zdjęcie ilustruje dzisiejszy felieton, traktuje go jak talizman, który przynosi szczęście. 

Serce do tenisa mam, nie tylko to na rakiecie, wciąż naiwne i otwarte i mimo kłód pod nogi, moje leniwe nogi wciąż niosą mnie na kort, gdzie w pocie czoła próbuje pokonać swoje ograniczenia. Walczę ze słabościami, frustracją, tym, że inni potrafią, a ja nie łapię czasem prostych rzeczy, cały czas chcę się uczyć, doskonalić. 

Nie można zmusić serca, żeby wybierało rozsądnie, samo podejmuje decyzje, trzeba zawsze iść tam gdzie ono prowadzi, inaczej traci się wszystko. Gdybym słuchała rozumu powinnam szukać innego sportu, powinnam dalej pracować w korporacji, a nie iść za swoim SZALONYM POMYSŁEM pisania felietonów, organizowania turniejów, rozmawiania z ciekawymi ludźmi. Ale uwierzyłam , że chcę i mogę. I rzeczywiście mogę i wciąż kocham tenisa pasjami.

 Mam swoją górę, pod którą idę codziennie, jestem teraz w dobrym momencie życia, a serce Marii jest ze mną na dobre i na złe. 

Każdemu z Was życzę takiej drogi pod  górę, do jakiej jesteście zdolni, a uwierzcie jesteście zdolni do wszystkiego i  tylko od Was zależy, czy będzie to droga na skróty, czy pełna piękna, pasji, determinacji, zwrotów akcji  i serca, które czasem pęka, ale i tak bije dalej.